LOADING DATA
Kres
Members | |
---|---|
Current | |
K. | Bass |
X. | Drums (2014-present) |
Member(bands): Fall | |
U. | Guitars (2014-present) |
Member(bands): Stworz, Fall | |
W. | Vocals (2014-present) |
Member(bands): Prav, Stworz, Wędrujący Wiatr, Dystopia, Psychotic Dimension, Dziejawa, Ludola, Rising Winter | |
T. | Guitars (2018-present) |
Current (Live) | |
A. | Drums (2018-present) |
Member(bands): Stworz (live) |
# | Discography | Type | Year | |
---|---|---|---|---|
1 | Na krawędziach nocy | Full-length | 2015 | Show album |
2 | 40 nocy grudnia | Full-length | 2016 | Show album |
Na krawędziach nocy
Album versions
Release date | Label | Catalog ID | Format | Description |
---|---|---|---|---|
March 21st, 2015 | Werewolf Promotion | WP-CD29 | CD | Limited edition |
March 21st, 2015 | Independent | Digital | Bandcamp | |
March 21st, 2015 | Werewolf Promotion | Digital | Bandcamp | |
December 22nd, 2015 | Werewolf Promotion | WP396 | Cassette | Limited edition |
Members | |
---|---|
Band members | |
X. | Drums |
Unvit | Guitars |
W. | Vocals, Lyrics |
Guest/Session | |
Mirobog | Bass, Guitars (lead) |
Razor | Keyboards |
Miscellaneous staff | |
Razor | Layout |
Tracks | |||
---|---|---|---|
1. | Przedświt | 05:53 | Show lyrics |
Śród złocistych promieni słońca Tańczących w kręgu martwych liści Płynie dziś pieśń przeszłości I czuć zapach zaschniętej żywicy Śród ognistych szat brzeziny Które ścielą się na smutnych niebach Zbyt daleko, by móc usłyszeć Woła głos z tych dawnych lat... Zliczasz wszystkie minione dni Ryjesz je w korze drzewa świata By móc wypełnić je nektarem pokuty Gdy czas rozkwitu coraz bliższy! Wciąż pragniesz powrócić na szlak Nie tobie pisane było błądzić Wśród tych nocy zwiastujących brzask Słuchasz pieśni, których nie zna świat Zapomnij się i poczekaj Na wiatr, który niesie Ci wolność i sen I choć wyschły już kręte rzeki Ich koryta wciąż znaczą szlak Szlakiem ich dusza tęsknie podąży W miejsce, gdzie rzednie mgła... Rozpędzona przez wiatr przemiany! Rozpędzona przez światło dnia! Lecz nim zgasną ostatnie popioły I przykryje je kojący śnieg Niechaj serce czeka cierpliwie Wiosny, która niegdyś nadejdzie |
|||
2. | Przyrzeczenie by ubiec zmierzch | 06:32 | Show lyrics |
Dawniej biło tu źródło Za dawnych dni, za czasów wiosny Zostało po nim zimne pustkowie ... I po cóż nam dłużej żyć? Złóżmy śluby w cieniu tych drzew W samym sercu tego lasu Przyrzeczenie na wieczność By ubiec śmierć! Już prawie zapomnieliśmy I zboczyliśmy ze szlaków Znaczonych żółto-czerownymi liśćmi Już prawie zapomnieliśmy! Złóżmy śluby w cieniu tych drzew W samym sercu tego lasu Przyrzeczenie na wieczność By ubiec śmierć ! Teraz tylko woń palonego drewna Przypomina nam o tym, co było Gdy mroźna mgła otula nasze serca Wiemy, że Jesień jest blisko. I nic, już nic nie przeszkodzi nam trwać tu wiecznie Nikt, żaden głos Nie zakłóci nam wiecznej pieśni Nigdy, już nigdy Nie ustanie ta wieczna opowieść Nigdy, przenigdy Nie zagaśnie nam blask wiecznego dnia Któż mógł wiedzieć, że źródło wyschnie? Nawet jeśli Wiosna przeminie Źródło trwało poprzez zimy Nie zamarzając lecz dając życie Dzisiaj nawet rzeki już wyschły A ogniska dawno wygasły Któż mógł wiedzieć, że źródło wyschnie? Nawet jeśli świat przeminie Złóżmy śluby w cieniu tych drzew W samym sercu tego lasu Przyrzeczenie na wieczność By ubiec śmierć ! Złóżmy śluby w cieniu tych dni Tuż u źródła rzeki czasu Przyrzeczenie na nigdy By ubiec zmierzch |
|||
3. | Na krawędziach nocy | 07:40 | Show lyrics |
Na krawędziach nocy, gdzie czerwien łamie czerń Odcinając się od nieba,lecz trwając wciąż pod nim Zadając mu śmiertelny cios spośród rannych mgieł Pnie się ku górze drzewo wszystkich dni Na krawędziach nocy, gdzie czerwień łamie czerń Drzewo rozsyła swe korzenie szukając pamięci A jego gałęzie zażarcie walczą z niebem Chcąc wydrzeć mu całą wiedzę o tym, co nadejdzie Lecz niebo nieugięte, trwa cicho bez słowa Żaden grom, żaden wiatr, nic nie zakłóci ciszy Kto stracił pamięć, ten nie przewidzi już swego losu Choćby sprzeciwił się niebu, czasu i całemu wszechświatu I niemy spór trwa przez wieczność Aż wieczność staje się dniem A kiedy świta upór słabnie Gdy światło zdaje się palić oblicze Na krawędziach dnia, gdzie błękit łamie czerwień Zamarł czas gdy uschło wreszcie drzewo wszystich dni Jego pamięć zatonęła gdzieś w spękanej ziemi Jego przyszłość niebo zazdrośnie zatrzymało dla siebie Dla siebie... |
|||
4. | Znikąd donikąd | 03:40 | Show lyrics |
Znikąd donikąd Poprzez kresy początków Korzeniami do nieba Gałęziami do ziemi Wrastając, lecz idąc Nie widząc, lecz czując Umierając żyjąc Dryfując w bezruchu Czas jest jak rtęć Niepodzielny i stały Stały choć płynny Niczym rzeka eteru Zawieszona w bezkresie Uwięziona w przestrzeni Zamykająca się w okrąg Prowadząca donikąd Znikąd donikąd Poprzez początki kresu Gałęziami ku niebu Korzeniami w głąb ziemi Idąc, choć stojąc Nie czując, lecz widząc Żyjąc po śmierci Idziemy w przeciwne strony Czas jest jak lód Podzielony na kry Podzielony, choć spójny Płynący, choć stały Niczym zamarznięta rzeka Uwięziona w korycie Płynąca ku ujściu Wypływająca Znikąd... Znikąd donikąd... |
|||
5. | Portret nieświadomości | 05:11 | Show lyrics |
Ktoś kiedyś rzekł, że światło jest nektarem Sączącym się z ran nieba, spijanym przez spragnionych Ktoś kiedyś rzekł, że ten nektar jest cykutą Spijaną przez spragnionych, lecz spragnionych klęski. Powiedz, co widzisz gdy światło rani oczy Powiedz, co słyszysz gdy cisza koi uszy Czy tego czekałeś? Czy po to dręczyłeś duszę? Czy czekałeś światłości by móc się w niej zatracić? I czy widziałeś jak niebo krwawi światłem? I czy pragnąłeś skąpać się w nektarze? I czy wiedziałeś, że światło rani duszę? I czy pragnąłeś ranić się świadomie? Nie ma już słów, którym można uwierzyć Las wycięto i upadły wszystkie drzewa A z nimi mądrość, którą pisałeś na ich korze A ich korzenie wyrwano i spalono. Powiedz co czujesz smakując nektar niebios Co czuje twa dusza, gdy opuszcza ją trucizna? I czy widziałeś jak niebo płacze światłem? I czy pragnąłeś skąpać się w nektarze? I czy wiedziałeś, że światło koi duszę? I czy pragnąłeś uzdrowić swoją duszę? Wszak cierpienie jest dumnym szlakiem Kończącym się na skraju świata Tam gdzie niebo tuli do snu ziemię Tam gdzie ziemia sięga aż do nieba. I czy widziałeś jak niebo karmi ziemię? I czy pragnąłeś pożywić się nektarem? I czy wiedziałeś, że nektar daje życie? I czy pragnąłeś znowu żyć jak dawniej? I czy poznałeś nektar, który daje niebo I czy poczułeś, jak oczyszcza duszę? Czy zrozumiałeś że nie mieli racji ci Co mówili że niebo truje ziemię? |
|||
6. | Pogodzony | 06:31 | Show lyrics |
Poprzez ciemność, ku jaśniejącej bieli! Szukając, klucząc pośród drzew Z których każde jest pomnikiem marzeń Które wrosły zbyt głęboko i obumarły w koronie Niebo wreszcie zamknęło się za murem ciszy A może nigdy nie otworzyło bram Każde ziarno, każdy jeden pęd Rósł na darmo, próbując sięgnąć muru... Poprzez ciemność, zostawiając las w tyle Szukając, klucząc w oślepiającej jasności Teraz wiesz, że w świetle można utonąć Teraz wiesz, że światło bezlitośnie ukazuje cały brud Ziemia wreszcie jak dawniej, stała się czysta Wiatr przemiany zwiał ze ścieżki zeschłe liście Las został w tyle, czarny mur między niebem a ziemią A w świetle dnia wreszcie możesz ujrzeć swoją twarz Poprzez ciemność, ku jaśniejącej bieli! Szukając, klucząc pośród drzew Z których każde jest pomnikiem marzeń Które wrosły zbyt głęboko i obumarły w koronie I niech ktoś powie Ile osiągnął, próbując sięgnąć nieosiągalnych bram Bram poznania Murów wiedzy Klęski ambicji Śmierci marzenia Żaden wędrowiec Żaden myśliciel Nie zdołał dotrzeć do kresu nieba Wszak ziemia nigdy nie tknęła nieba Ani za życia żadnego człowieka |
|||
7. | W bieli | 02:24 | instrumental |
(loading lyrics...) | |||
37:51 |
40 nocy grudnia
Album versions
Release date | Label | Catalog ID | Format | Description |
---|---|---|---|---|
December 21st, 2016 | Werewolf Promotion | WP-CD64 | CD | Limited edition |
December 21st, 2016 | Independent | Digital | Bandcamp | |
December 21st, 2016 | Werewolf Promotion | Digital | Bandcamp |
Members | |
---|---|
U. | Guitars, Bass |
W. | Vocals |
Tracks | |||
---|---|---|---|
1. | Nów | 01:40 | instrumental |
(loading lyrics...) | |||
2. | 40 nocy grudnia | 06:16 | Show lyrics |
Czterdzieści nocy Grudnia Czterdzieści dni bezdechu Nie ma w nas wieczności Nie ma w nas wiary w dzień Oddaliśmy się szarości Nieskończonych szlaków czasu Ponad światem, co tonie w formie Wypierając się idei Pod szarym płótnem bieli Skąpani w brudnym blasku Pośród niezrodzonych gestów Tkamy bezdźwięczną pieśń jutra Czarny grudzień noc za nocą Czterdzieści nowiów nie zrodziło pełni Teraz wiemy, że biel to kłamstwo Dziedziczymy tylko szarość Czarny grudzień noc za nocą Czterdzieści nowiów nie zrodziło pełni Szare świty to dziedzictwo świata Który wzrośnie na gruzach naszych serc Wciąż wołając w bezdnię Sami w niej toniemy Szukając światła tam gdzie gaśnie wczoraj Wciąż czekając bieli Sami spadamy w szarość Szukając barw tam gdzie wyschło jutro Jeśli nów jest świtem Jeśli biel jest nocą Osobliwość w trzewiach czasu niczym rana w tkance świata Jeśli pełnia zmierzchem Jeśli szarość dniem Wtedyśmy sami kłamstwem, które rodzi nasza wiara Czterdzieści nocy Grudnia Czterdzieści dni bezdechu Czterdzieści nocy nowiu Czterdzieści chwil jak wieczność English: Forty nights of December Forty days of apnoea There is no eternity in us There is no faith in day We’ve given ourselves to grayness Neverending trails of time Above the world, that sinks in form Renouncing the ideals Under the gray canvas of white We’re immersed in dirty lustre Among unborn gestures Weaving the soundless song of tomorrow Black December, night by night Forty new moons did not birth no full moon Now we know, that white is a lie We inherit only grayness Black December, night by night Forty new moons did not birth no full moon Gray dawns, that’s a heritage of the world That will rise upon ruins of our hearts Still calling into no-day We’re drowning in it Searching for the light, where it disappeared yesterday Still waiting for the white We’re falling into grayness Searching for colours, where the tomorrow dried If the new moon is the dawn If the white is the night Singularity in the entrails of time, like a wound in the tissue of the world If the full moon is the twilight If the grayness is the day Then we’re a lie ourselves, born by our faith Forty nights of December Forty days of apnoea Forty nights of new moon Forty moments as an eternity |
|||
3. | Bezdech | 07:45 | Show lyrics |
Drżąca cisza śmierci Delikatna niczym szron Tka bezgłośne nuty żalu W katatonicznym zapomnieniu Drżąca cisza śmierci Najwspanialsza z wszystkich muz Tkaczka niemych dźwięków strachu Wstrzymanego siłą dechu Drżąc obłok życia Ulotny niczym pieśń Uchodząca w górę niebios Ku zimnemu Słońcu w ciszy Zwiewne sieci nitek mrozu Niczym kruche ścieżki losów Lśnią śród śniegów w blasku zimy Zatrzymane w w chwili wdechu Delikatne nici życia Zawieszone w niepewności Która niczym szron o świcie Zdaje się zniekształcać wizję Nieruchome nitki trwania Nawet czas wstrzymuje oddech By ich sięgnąć z czcią kapłana Gotowego złożyć się w ofierze Najmniejszy oddech Najmniejszy obłok życia Skazi wnętrza świątyń czasu Gdzie panuje niema biel Drżący obłok życia Ulotny niczym myśl Niech uleci w bezkres niebios Ciągnąc przezeń mroźną smugę Delikatne nici życia Zawieszone w niepewności Która niczym szron o świcie Zdaje się zniekształcać wizję Nieruchome nitki trwania Nawet czas wstrzymuje oddech By ich sięgnąć z czcią kapłana Gotowego złożyć się w ofierze W bezdechu zimna jasność Niezrodzonej chwili Trwania w stałym ruchu Wstrzymanego życia Drżąca cisza śmierci Zastygłego czasu Tka bezgłośne nuty mrozu Pieśni o lśniącym blasku chłodu |
|||
4. | Ostatni śnieg | 06:41 | Show lyrics |
Niebo rodzi gwiazdy Tkając je ze snów i marzeń Z pragnień i lęków Z zawiedzionych nadziei Gwiazdy giną rozbijając się o ziemię Niczym szklane urny drogocennych marzeń Ich esencja zaś wsiąka w ziemię Czyniąc ją wciąż chłodniejszą Gdy zamarza więżąc na wieki Widmowe ptaki pragnień Gdy ostatnia gwiazda spadnie Rozbijając się o ziemię Jej fragmenty ulecą z wiatrem Niosąc się w dal nicości Gdy ostatnia gwiazda świtu Okaże się zwiastować noc Nie czekajmy więcej dnia Po co wszak tak dręczyć duszę Niczym ostatni śnieg Tak ostatnia gwiazda biała Opadnie z łabędzią gracją By umrzeć w dusznej toni klęski Niebo rodzi gwiazdy Ziemia je zabija Ziemia rodzi życie Niebo je odbiera Kruche serca ptaków Lśniące w mroku świtów Topnieją w mgnieniu oka Pod ciepłem drżących dłoni Ostatnia gwiazda świtu Ostatnie ptaki marzeń Ginące w przestworze życia Jak ostatni śnieg Bez wiosny |
|||
5. | Czarna szadź | 06:40 | Show lyrics |
Czarna szadź pokryła Czarne pąki wiosny Życie zdławione w zalążku Zmrożony świt w wieczności Wstrzymane tryby świata Skurczonego w dłoni czasu Zamkniętego w szklanej kuli Beznamiętnie trwającego Załamane światło życia Odbite w otchłań dziejów Załamana przestrzeń losów Nieskończonych, zamarłych w szadzi Na zawsze Na nigdy W czarnej bieli Utraconych świtów Biała szadź pokryła Białe pąki wiosny Chociaż czerń przechodzi w biel Światło wciąż złamane w locie Zatrzymana młodość Niezrodzony dech Szadź Ze szczytów parhelium Rzuceni w brzask podsłońca Uwięzieni w szadzi życia Która wciąż nie chce tajać Niczym światło w okowach mrozu Tańczymy czekając zmiany Lecz zmiana to ułuda Gdy szadź zaledwie zmienia kolor Niezrodzeni Nigdy nie rozkwitniemy Zatrzymani W blasku świtu swoich żyć |
|||
6. | W chłodnym blasku ciszy | 05:09 | Show lyrics |
Pod horyzont dnia i z nad niebios nocy Ostrza tnące błękit Potłuczone lustra światła Nad horyzont zimy Świetlista obręcz mrozu Uwięziona w lekkiej mgle Niczym odblaski życia Przez horyzont świateł Królestwo martwej ciszy Poranionej chłodnym blaskiem Słońca W błękitnej bezdni Nieważkie smugi bieli Zmrożonej, uwięzionej Znikającej w dali czasu Dryfujemy W toni nieistnienia Zapomnieni Nieważcy niczym światło W kojących objęciach Chłodnego Słońca stycznia Odrodzenie, zapomnienie Przestrzeń tonie w ciszy Odwieczny bezruch Zabija dźwięk i czas Każdą lotną myśl Przytłaczając ją swym blaskiem |
|||
7. | Pod lodem | 05:10 | Show lyrics |
W mętnych wodach rzeki wspomnień Opadłych w toń bezczasu Bije tętno dawnej chwili Niczym zagubiona gwiazda niebios Zimna gwiazda pośród lodów Czarne świty niemocy ducha Apatyczny bezdech trwania Czarny świt dla nocy życia Zagubione na krach czasu Światło wspomnień niknie w toni pogrążając się pod ciężkim lodem By dryfować z nurtem rzeki czerni W mętnych wodach czarnej rzeki Poczerniałych od popiołów Na spalonych mostach życia Tli się iskra dawnych cierpień Zasnute dymem wspomnień Zimne Słońce zamraża wody Martwe gwiazdy płyną z prądem Beznamiętnie czekając kresu czasu Nie ma ujścia rzeka czerni I bezdenna jest jej toń Dzień mętnieje w mgnieniu chwili Pogrążając się pod lodem Dryfując ku powierzchni Samotna ginie przeszłość Kiedy góra okazuje się być dnem Gdzie spoczęło całe światło Dryfując ku odmętom Umiera wszelki blask przeszłości Dno tej rzeki to grobowiec Światła które zdusił czarny lód W czarnej toni rzeki czerni Bije tętno zmarłej bieli Jak świątynia martwych losów Sanktuarium klęski ducha Nie ma ujścia rzeka czerni I bezdenna jest jej toń Jej odmęty to stan ducha Gdy pogrążasz się pod lodem |
|||
39:21 |
Na krawędziach nocy
Members | |
---|---|
Band members | |
X. | Drums |
Unvit | Guitars |
W. | Vocals, Lyrics |
Guest/Session | |
Mirobog | Bass, Guitars (lead) |
Razor | Keyboards |
Miscellaneous staff | |
Razor | Layout |
Tracks | |||
---|---|---|---|
1. | Przedświt | 05:53 | Show lyrics |
Śród złocistych promieni słońca Tańczących w kręgu martwych liści Płynie dziś pieśń przeszłości I czuć zapach zaschniętej żywicy Śród ognistych szat brzeziny Które ścielą się na smutnych niebach Zbyt daleko, by móc usłyszeć Woła głos z tych dawnych lat... Zliczasz wszystkie minione dni Ryjesz je w korze drzewa świata By móc wypełnić je nektarem pokuty Gdy czas rozkwitu coraz bliższy! Wciąż pragniesz powrócić na szlak Nie tobie pisane było błądzić Wśród tych nocy zwiastujących brzask Słuchasz pieśni, których nie zna świat Zapomnij się i poczekaj Na wiatr, który niesie Ci wolność i sen I choć wyschły już kręte rzeki Ich koryta wciąż znaczą szlak Szlakiem ich dusza tęsknie podąży W miejsce, gdzie rzednie mgła... Rozpędzona przez wiatr przemiany! Rozpędzona przez światło dnia! Lecz nim zgasną ostatnie popioły I przykryje je kojący śnieg Niechaj serce czeka cierpliwie Wiosny, która niegdyś nadejdzie |
|||
2. | Przyrzeczenie by ubiec zmierzch | 06:32 | Show lyrics |
Dawniej biło tu źródło Za dawnych dni, za czasów wiosny Zostało po nim zimne pustkowie ... I po cóż nam dłużej żyć? Złóżmy śluby w cieniu tych drzew W samym sercu tego lasu Przyrzeczenie na wieczność By ubiec śmierć! Już prawie zapomnieliśmy I zboczyliśmy ze szlaków Znaczonych żółto-czerownymi liśćmi Już prawie zapomnieliśmy! Złóżmy śluby w cieniu tych drzew W samym sercu tego lasu Przyrzeczenie na wieczność By ubiec śmierć ! Teraz tylko woń palonego drewna Przypomina nam o tym, co było Gdy mroźna mgła otula nasze serca Wiemy, że Jesień jest blisko. I nic, już nic nie przeszkodzi nam trwać tu wiecznie Nikt, żaden głos Nie zakłóci nam wiecznej pieśni Nigdy, już nigdy Nie ustanie ta wieczna opowieść Nigdy, przenigdy Nie zagaśnie nam blask wiecznego dnia Któż mógł wiedzieć, że źródło wyschnie? Nawet jeśli Wiosna przeminie Źródło trwało poprzez zimy Nie zamarzając lecz dając życie Dzisiaj nawet rzeki już wyschły A ogniska dawno wygasły Któż mógł wiedzieć, że źródło wyschnie? Nawet jeśli świat przeminie Złóżmy śluby w cieniu tych drzew W samym sercu tego lasu Przyrzeczenie na wieczność By ubiec śmierć ! Złóżmy śluby w cieniu tych dni Tuż u źródła rzeki czasu Przyrzeczenie na nigdy By ubiec zmierzch |
|||
3. | Na krawędziach nocy | 07:40 | Show lyrics |
Na krawędziach nocy, gdzie czerwien łamie czerń Odcinając się od nieba,lecz trwając wciąż pod nim Zadając mu śmiertelny cios spośród rannych mgieł Pnie się ku górze drzewo wszystkich dni Na krawędziach nocy, gdzie czerwień łamie czerń Drzewo rozsyła swe korzenie szukając pamięci A jego gałęzie zażarcie walczą z niebem Chcąc wydrzeć mu całą wiedzę o tym, co nadejdzie Lecz niebo nieugięte, trwa cicho bez słowa Żaden grom, żaden wiatr, nic nie zakłóci ciszy Kto stracił pamięć, ten nie przewidzi już swego losu Choćby sprzeciwił się niebu, czasu i całemu wszechświatu I niemy spór trwa przez wieczność Aż wieczność staje się dniem A kiedy świta upór słabnie Gdy światło zdaje się palić oblicze Na krawędziach dnia, gdzie błękit łamie czerwień Zamarł czas gdy uschło wreszcie drzewo wszystich dni Jego pamięć zatonęła gdzieś w spękanej ziemi Jego przyszłość niebo zazdrośnie zatrzymało dla siebie Dla siebie... |
|||
4. | Znikąd donikąd | 03:40 | Show lyrics |
Znikąd donikąd Poprzez kresy początków Korzeniami do nieba Gałęziami do ziemi Wrastając, lecz idąc Nie widząc, lecz czując Umierając żyjąc Dryfując w bezruchu Czas jest jak rtęć Niepodzielny i stały Stały choć płynny Niczym rzeka eteru Zawieszona w bezkresie Uwięziona w przestrzeni Zamykająca się w okrąg Prowadząca donikąd Znikąd donikąd Poprzez początki kresu Gałęziami ku niebu Korzeniami w głąb ziemi Idąc, choć stojąc Nie czując, lecz widząc Żyjąc po śmierci Idziemy w przeciwne strony Czas jest jak lód Podzielony na kry Podzielony, choć spójny Płynący, choć stały Niczym zamarznięta rzeka Uwięziona w korycie Płynąca ku ujściu Wypływająca Znikąd... Znikąd donikąd... |
|||
5. | Portret nieświadomości | 05:11 | Show lyrics |
Ktoś kiedyś rzekł, że światło jest nektarem Sączącym się z ran nieba, spijanym przez spragnionych Ktoś kiedyś rzekł, że ten nektar jest cykutą Spijaną przez spragnionych, lecz spragnionych klęski. Powiedz, co widzisz gdy światło rani oczy Powiedz, co słyszysz gdy cisza koi uszy Czy tego czekałeś? Czy po to dręczyłeś duszę? Czy czekałeś światłości by móc się w niej zatracić? I czy widziałeś jak niebo krwawi światłem? I czy pragnąłeś skąpać się w nektarze? I czy wiedziałeś, że światło rani duszę? I czy pragnąłeś ranić się świadomie? Nie ma już słów, którym można uwierzyć Las wycięto i upadły wszystkie drzewa A z nimi mądrość, którą pisałeś na ich korze A ich korzenie wyrwano i spalono. Powiedz co czujesz smakując nektar niebios Co czuje twa dusza, gdy opuszcza ją trucizna? I czy widziałeś jak niebo płacze światłem? I czy pragnąłeś skąpać się w nektarze? I czy wiedziałeś, że światło koi duszę? I czy pragnąłeś uzdrowić swoją duszę? Wszak cierpienie jest dumnym szlakiem Kończącym się na skraju świata Tam gdzie niebo tuli do snu ziemię Tam gdzie ziemia sięga aż do nieba. I czy widziałeś jak niebo karmi ziemię? I czy pragnąłeś pożywić się nektarem? I czy wiedziałeś, że nektar daje życie? I czy pragnąłeś znowu żyć jak dawniej? I czy poznałeś nektar, który daje niebo I czy poczułeś, jak oczyszcza duszę? Czy zrozumiałeś że nie mieli racji ci Co mówili że niebo truje ziemię? |
|||
6. | Pogodzony | 06:31 | Show lyrics |
Poprzez ciemność, ku jaśniejącej bieli! Szukając, klucząc pośród drzew Z których każde jest pomnikiem marzeń Które wrosły zbyt głęboko i obumarły w koronie Niebo wreszcie zamknęło się za murem ciszy A może nigdy nie otworzyło bram Każde ziarno, każdy jeden pęd Rósł na darmo, próbując sięgnąć muru... Poprzez ciemność, zostawiając las w tyle Szukając, klucząc w oślepiającej jasności Teraz wiesz, że w świetle można utonąć Teraz wiesz, że światło bezlitośnie ukazuje cały brud Ziemia wreszcie jak dawniej, stała się czysta Wiatr przemiany zwiał ze ścieżki zeschłe liście Las został w tyle, czarny mur między niebem a ziemią A w świetle dnia wreszcie możesz ujrzeć swoją twarz Poprzez ciemność, ku jaśniejącej bieli! Szukając, klucząc pośród drzew Z których każde jest pomnikiem marzeń Które wrosły zbyt głęboko i obumarły w koronie I niech ktoś powie Ile osiągnął, próbując sięgnąć nieosiągalnych bram Bram poznania Murów wiedzy Klęski ambicji Śmierci marzenia Żaden wędrowiec Żaden myśliciel Nie zdołał dotrzeć do kresu nieba Wszak ziemia nigdy nie tknęła nieba Ani za życia żadnego człowieka |
|||
7. | W bieli | 02:24 | instrumental |
(loading lyrics...) | |||
37:51 |
Na krawędziach nocy
Members | |
---|---|
Original line-up | |
Band members | |
X. | Drums |
Unvit | Guitars |
W. | Vocals, Lyrics |
Guest/Session | |
Razor | Keyboards |
Mirobog | Bass, Guitars (lead) |
Miscellaneous staff | |
Razor | Layout |
Tracks | |||
---|---|---|---|
1. | Przedświt | 05:53 | Show lyrics |
Śród złocistych promieni słońca Tańczących w kręgu martwych liści Płynie dziś pieśń przeszłości I czuć zapach zaschniętej żywicy Śród ognistych szat brzeziny Które ścielą się na smutnych niebach Zbyt daleko, by móc usłyszeć Woła głos z tych dawnych lat... Zliczasz wszystkie minione dni Ryjesz je w korze drzewa świata By móc wypełnić je nektarem pokuty Gdy czas rozkwitu coraz bliższy! Wciąż pragniesz powrócić na szlak Nie tobie pisane było błądzić Wśród tych nocy zwiastujących brzask Słuchasz pieśni, których nie zna świat Zapomnij się i poczekaj Na wiatr, który niesie Ci wolność i sen I choć wyschły już kręte rzeki Ich koryta wciąż znaczą szlak Szlakiem ich dusza tęsknie podąży W miejsce, gdzie rzednie mgła... Rozpędzona przez wiatr przemiany! Rozpędzona przez światło dnia! Lecz nim zgasną ostatnie popioły I przykryje je kojący śnieg Niechaj serce czeka cierpliwie Wiosny, która niegdyś nadejdzie |
|||
2. | Przyrzeczenie by ubiec zmierzch | 06:32 | Show lyrics |
Dawniej biło tu źródło Za dawnych dni, za czasów wiosny Zostało po nim zimne pustkowie ... I po cóż nam dłużej żyć? Złóżmy śluby w cieniu tych drzew W samym sercu tego lasu Przyrzeczenie na wieczność By ubiec śmierć! Już prawie zapomnieliśmy I zboczyliśmy ze szlaków Znaczonych żółto-czerownymi liśćmi Już prawie zapomnieliśmy! Złóżmy śluby w cieniu tych drzew W samym sercu tego lasu Przyrzeczenie na wieczność By ubiec śmierć ! Teraz tylko woń palonego drewna Przypomina nam o tym, co było Gdy mroźna mgła otula nasze serca Wiemy, że Jesień jest blisko. I nic, już nic nie przeszkodzi nam trwać tu wiecznie Nikt, żaden głos Nie zakłóci nam wiecznej pieśni Nigdy, już nigdy Nie ustanie ta wieczna opowieść Nigdy, przenigdy Nie zagaśnie nam blask wiecznego dnia Któż mógł wiedzieć, że źródło wyschnie? Nawet jeśli Wiosna przeminie Źródło trwało poprzez zimy Nie zamarzając lecz dając życie Dzisiaj nawet rzeki już wyschły A ogniska dawno wygasły Któż mógł wiedzieć, że źródło wyschnie? Nawet jeśli świat przeminie Złóżmy śluby w cieniu tych drzew W samym sercu tego lasu Przyrzeczenie na wieczność By ubiec śmierć ! Złóżmy śluby w cieniu tych dni Tuż u źródła rzeki czasu Przyrzeczenie na nigdy By ubiec zmierzch |
|||
3. | Na krawędziach nocy | 07:40 | Show lyrics |
Na krawędziach nocy, gdzie czerwien łamie czerń Odcinając się od nieba,lecz trwając wciąż pod nim Zadając mu śmiertelny cios spośród rannych mgieł Pnie się ku górze drzewo wszystkich dni Na krawędziach nocy, gdzie czerwień łamie czerń Drzewo rozsyła swe korzenie szukając pamięci A jego gałęzie zażarcie walczą z niebem Chcąc wydrzeć mu całą wiedzę o tym, co nadejdzie Lecz niebo nieugięte, trwa cicho bez słowa Żaden grom, żaden wiatr, nic nie zakłóci ciszy Kto stracił pamięć, ten nie przewidzi już swego losu Choćby sprzeciwił się niebu, czasu i całemu wszechświatu I niemy spór trwa przez wieczność Aż wieczność staje się dniem A kiedy świta upór słabnie Gdy światło zdaje się palić oblicze Na krawędziach dnia, gdzie błękit łamie czerwień Zamarł czas gdy uschło wreszcie drzewo wszystich dni Jego pamięć zatonęła gdzieś w spękanej ziemi Jego przyszłość niebo zazdrośnie zatrzymało dla siebie Dla siebie... |
|||
4. | Znikąd donikąd | 03:40 | Show lyrics |
Znikąd donikąd Poprzez kresy początków Korzeniami do nieba Gałęziami do ziemi Wrastając, lecz idąc Nie widząc, lecz czując Umierając żyjąc Dryfując w bezruchu Czas jest jak rtęć Niepodzielny i stały Stały choć płynny Niczym rzeka eteru Zawieszona w bezkresie Uwięziona w przestrzeni Zamykająca się w okrąg Prowadząca donikąd Znikąd donikąd Poprzez początki kresu Gałęziami ku niebu Korzeniami w głąb ziemi Idąc, choć stojąc Nie czując, lecz widząc Żyjąc po śmierci Idziemy w przeciwne strony Czas jest jak lód Podzielony na kry Podzielony, choć spójny Płynący, choć stały Niczym zamarznięta rzeka Uwięziona w korycie Płynąca ku ujściu Wypływająca Znikąd... Znikąd donikąd... |
|||
5. | Portret nieświadomości | 05:11 | Show lyrics |
Ktoś kiedyś rzekł, że światło jest nektarem Sączącym się z ran nieba, spijanym przez spragnionych Ktoś kiedyś rzekł, że ten nektar jest cykutą Spijaną przez spragnionych, lecz spragnionych klęski. Powiedz, co widzisz gdy światło rani oczy Powiedz, co słyszysz gdy cisza koi uszy Czy tego czekałeś? Czy po to dręczyłeś duszę? Czy czekałeś światłości by móc się w niej zatracić? I czy widziałeś jak niebo krwawi światłem? I czy pragnąłeś skąpać się w nektarze? I czy wiedziałeś, że światło rani duszę? I czy pragnąłeś ranić się świadomie? Nie ma już słów, którym można uwierzyć Las wycięto i upadły wszystkie drzewa A z nimi mądrość, którą pisałeś na ich korze A ich korzenie wyrwano i spalono. Powiedz co czujesz smakując nektar niebios Co czuje twa dusza, gdy opuszcza ją trucizna? I czy widziałeś jak niebo płacze światłem? I czy pragnąłeś skąpać się w nektarze? I czy wiedziałeś, że światło koi duszę? I czy pragnąłeś uzdrowić swoją duszę? Wszak cierpienie jest dumnym szlakiem Kończącym się na skraju świata Tam gdzie niebo tuli do snu ziemię Tam gdzie ziemia sięga aż do nieba. I czy widziałeś jak niebo karmi ziemię? I czy pragnąłeś pożywić się nektarem? I czy wiedziałeś, że nektar daje życie? I czy pragnąłeś znowu żyć jak dawniej? I czy poznałeś nektar, który daje niebo I czy poczułeś, jak oczyszcza duszę? Czy zrozumiałeś że nie mieli racji ci Co mówili że niebo truje ziemię? |
|||
6. | Pogodzony | 06:31 | Show lyrics |
Poprzez ciemność, ku jaśniejącej bieli! Szukając, klucząc pośród drzew Z których każde jest pomnikiem marzeń Które wrosły zbyt głęboko i obumarły w koronie Niebo wreszcie zamknęło się za murem ciszy A może nigdy nie otworzyło bram Każde ziarno, każdy jeden pęd Rósł na darmo, próbując sięgnąć muru... Poprzez ciemność, zostawiając las w tyle Szukając, klucząc w oślepiającej jasności Teraz wiesz, że w świetle można utonąć Teraz wiesz, że światło bezlitośnie ukazuje cały brud Ziemia wreszcie jak dawniej, stała się czysta Wiatr przemiany zwiał ze ścieżki zeschłe liście Las został w tyle, czarny mur między niebem a ziemią A w świetle dnia wreszcie możesz ujrzeć swoją twarz Poprzez ciemność, ku jaśniejącej bieli! Szukając, klucząc pośród drzew Z których każde jest pomnikiem marzeń Które wrosły zbyt głęboko i obumarły w koronie I niech ktoś powie Ile osiągnął, próbując sięgnąć nieosiągalnych bram Bram poznania Murów wiedzy Klęski ambicji Śmierci marzenia Żaden wędrowiec Żaden myśliciel Nie zdołał dotrzeć do kresu nieba Wszak ziemia nigdy nie tknęła nieba Ani za życia żadnego człowieka |
|||
7. | W bieli | 02:24 | instrumental |
(loading lyrics...) | |||
37:51 |
Na krawędziach nocy
Members | |
---|---|
Original line-up | |
Band members | |
X. | Drums |
Unvit | Guitars |
W. | Vocals, Lyrics |
Guest/Session | |
Razor | Keyboards |
Mirobog | Bass, Guitars (lead) |
Miscellaneous staff | |
Razor | Layout |
Tracks | |||
---|---|---|---|
1. | Przedświt | 05:53 | Show lyrics |
Śród złocistych promieni słońca Tańczących w kręgu martwych liści Płynie dziś pieśń przeszłości I czuć zapach zaschniętej żywicy Śród ognistych szat brzeziny Które ścielą się na smutnych niebach Zbyt daleko, by móc usłyszeć Woła głos z tych dawnych lat... Zliczasz wszystkie minione dni Ryjesz je w korze drzewa świata By móc wypełnić je nektarem pokuty Gdy czas rozkwitu coraz bliższy! Wciąż pragniesz powrócić na szlak Nie tobie pisane było błądzić Wśród tych nocy zwiastujących brzask Słuchasz pieśni, których nie zna świat Zapomnij się i poczekaj Na wiatr, który niesie Ci wolność i sen I choć wyschły już kręte rzeki Ich koryta wciąż znaczą szlak Szlakiem ich dusza tęsknie podąży W miejsce, gdzie rzednie mgła... Rozpędzona przez wiatr przemiany! Rozpędzona przez światło dnia! Lecz nim zgasną ostatnie popioły I przykryje je kojący śnieg Niechaj serce czeka cierpliwie Wiosny, która niegdyś nadejdzie |
|||
2. | Przyrzeczenie by ubiec zmierzch | 06:32 | Show lyrics |
Dawniej biło tu źródło Za dawnych dni, za czasów wiosny Zostało po nim zimne pustkowie ... I po cóż nam dłużej żyć? Złóżmy śluby w cieniu tych drzew W samym sercu tego lasu Przyrzeczenie na wieczność By ubiec śmierć! Już prawie zapomnieliśmy I zboczyliśmy ze szlaków Znaczonych żółto-czerownymi liśćmi Już prawie zapomnieliśmy! Złóżmy śluby w cieniu tych drzew W samym sercu tego lasu Przyrzeczenie na wieczność By ubiec śmierć ! Teraz tylko woń palonego drewna Przypomina nam o tym, co było Gdy mroźna mgła otula nasze serca Wiemy, że Jesień jest blisko. I nic, już nic nie przeszkodzi nam trwać tu wiecznie Nikt, żaden głos Nie zakłóci nam wiecznej pieśni Nigdy, już nigdy Nie ustanie ta wieczna opowieść Nigdy, przenigdy Nie zagaśnie nam blask wiecznego dnia Któż mógł wiedzieć, że źródło wyschnie? Nawet jeśli Wiosna przeminie Źródło trwało poprzez zimy Nie zamarzając lecz dając życie Dzisiaj nawet rzeki już wyschły A ogniska dawno wygasły Któż mógł wiedzieć, że źródło wyschnie? Nawet jeśli świat przeminie Złóżmy śluby w cieniu tych drzew W samym sercu tego lasu Przyrzeczenie na wieczność By ubiec śmierć ! Złóżmy śluby w cieniu tych dni Tuż u źródła rzeki czasu Przyrzeczenie na nigdy By ubiec zmierzch |
|||
3. | Na krawędziach nocy | 07:40 | Show lyrics |
Na krawędziach nocy, gdzie czerwien łamie czerń Odcinając się od nieba,lecz trwając wciąż pod nim Zadając mu śmiertelny cios spośród rannych mgieł Pnie się ku górze drzewo wszystkich dni Na krawędziach nocy, gdzie czerwień łamie czerń Drzewo rozsyła swe korzenie szukając pamięci A jego gałęzie zażarcie walczą z niebem Chcąc wydrzeć mu całą wiedzę o tym, co nadejdzie Lecz niebo nieugięte, trwa cicho bez słowa Żaden grom, żaden wiatr, nic nie zakłóci ciszy Kto stracił pamięć, ten nie przewidzi już swego losu Choćby sprzeciwił się niebu, czasu i całemu wszechświatu I niemy spór trwa przez wieczność Aż wieczność staje się dniem A kiedy świta upór słabnie Gdy światło zdaje się palić oblicze Na krawędziach dnia, gdzie błękit łamie czerwień Zamarł czas gdy uschło wreszcie drzewo wszystich dni Jego pamięć zatonęła gdzieś w spękanej ziemi Jego przyszłość niebo zazdrośnie zatrzymało dla siebie Dla siebie... |
|||
4. | Znikąd donikąd | 03:40 | Show lyrics |
Znikąd donikąd Poprzez kresy początków Korzeniami do nieba Gałęziami do ziemi Wrastając, lecz idąc Nie widząc, lecz czując Umierając żyjąc Dryfując w bezruchu Czas jest jak rtęć Niepodzielny i stały Stały choć płynny Niczym rzeka eteru Zawieszona w bezkresie Uwięziona w przestrzeni Zamykająca się w okrąg Prowadząca donikąd Znikąd donikąd Poprzez początki kresu Gałęziami ku niebu Korzeniami w głąb ziemi Idąc, choć stojąc Nie czując, lecz widząc Żyjąc po śmierci Idziemy w przeciwne strony Czas jest jak lód Podzielony na kry Podzielony, choć spójny Płynący, choć stały Niczym zamarznięta rzeka Uwięziona w korycie Płynąca ku ujściu Wypływająca Znikąd... Znikąd donikąd... |
|||
5. | Portret nieświadomości | 05:11 | Show lyrics |
Ktoś kiedyś rzekł, że światło jest nektarem Sączącym się z ran nieba, spijanym przez spragnionych Ktoś kiedyś rzekł, że ten nektar jest cykutą Spijaną przez spragnionych, lecz spragnionych klęski. Powiedz, co widzisz gdy światło rani oczy Powiedz, co słyszysz gdy cisza koi uszy Czy tego czekałeś? Czy po to dręczyłeś duszę? Czy czekałeś światłości by móc się w niej zatracić? I czy widziałeś jak niebo krwawi światłem? I czy pragnąłeś skąpać się w nektarze? I czy wiedziałeś, że światło rani duszę? I czy pragnąłeś ranić się świadomie? Nie ma już słów, którym można uwierzyć Las wycięto i upadły wszystkie drzewa A z nimi mądrość, którą pisałeś na ich korze A ich korzenie wyrwano i spalono. Powiedz co czujesz smakując nektar niebios Co czuje twa dusza, gdy opuszcza ją trucizna? I czy widziałeś jak niebo płacze światłem? I czy pragnąłeś skąpać się w nektarze? I czy wiedziałeś, że światło koi duszę? I czy pragnąłeś uzdrowić swoją duszę? Wszak cierpienie jest dumnym szlakiem Kończącym się na skraju świata Tam gdzie niebo tuli do snu ziemię Tam gdzie ziemia sięga aż do nieba. I czy widziałeś jak niebo karmi ziemię? I czy pragnąłeś pożywić się nektarem? I czy wiedziałeś, że nektar daje życie? I czy pragnąłeś znowu żyć jak dawniej? I czy poznałeś nektar, który daje niebo I czy poczułeś, jak oczyszcza duszę? Czy zrozumiałeś że nie mieli racji ci Co mówili że niebo truje ziemię? |
|||
6. | Pogodzony | 06:31 | Show lyrics |
Poprzez ciemność, ku jaśniejącej bieli! Szukając, klucząc pośród drzew Z których każde jest pomnikiem marzeń Które wrosły zbyt głęboko i obumarły w koronie Niebo wreszcie zamknęło się za murem ciszy A może nigdy nie otworzyło bram Każde ziarno, każdy jeden pęd Rósł na darmo, próbując sięgnąć muru... Poprzez ciemność, zostawiając las w tyle Szukając, klucząc w oślepiającej jasności Teraz wiesz, że w świetle można utonąć Teraz wiesz, że światło bezlitośnie ukazuje cały brud Ziemia wreszcie jak dawniej, stała się czysta Wiatr przemiany zwiał ze ścieżki zeschłe liście Las został w tyle, czarny mur między niebem a ziemią A w świetle dnia wreszcie możesz ujrzeć swoją twarz Poprzez ciemność, ku jaśniejącej bieli! Szukając, klucząc pośród drzew Z których każde jest pomnikiem marzeń Które wrosły zbyt głęboko i obumarły w koronie I niech ktoś powie Ile osiągnął, próbując sięgnąć nieosiągalnych bram Bram poznania Murów wiedzy Klęski ambicji Śmierci marzenia Żaden wędrowiec Żaden myśliciel Nie zdołał dotrzeć do kresu nieba Wszak ziemia nigdy nie tknęła nieba Ani za życia żadnego człowieka |
|||
7. | W bieli | 02:24 | instrumental |
(loading lyrics...) | |||
37:51 |
Na krawędziach nocy
Members | |
---|---|
Original line-up | |
Band members | |
X. | Drums |
Unvit | Guitars |
W. | Vocals, Lyrics |
Guest/Session | |
Razor | Keyboards |
Mirobog | Bass, Guitars (lead) |
Miscellaneous staff | |
Razor | Layout |
Tracks | |||
---|---|---|---|
Side A | |||
1. | Przedświt | 05:53 | Show lyrics |
Śród złocistych promieni słońca Tańczących w kręgu martwych liści Płynie dziś pieśń przeszłości I czuć zapach zaschniętej żywicy Śród ognistych szat brzeziny Które ścielą się na smutnych niebach Zbyt daleko, by móc usłyszeć Woła głos z tych dawnych lat... Zliczasz wszystkie minione dni Ryjesz je w korze drzewa świata By móc wypełnić je nektarem pokuty Gdy czas rozkwitu coraz bliższy! Wciąż pragniesz powrócić na szlak Nie tobie pisane było błądzić Wśród tych nocy zwiastujących brzask Słuchasz pieśni, których nie zna świat Zapomnij się i poczekaj Na wiatr, który niesie Ci wolność i sen I choć wyschły już kręte rzeki Ich koryta wciąż znaczą szlak Szlakiem ich dusza tęsknie podąży W miejsce, gdzie rzednie mgła... Rozpędzona przez wiatr przemiany! Rozpędzona przez światło dnia! Lecz nim zgasną ostatnie popioły I przykryje je kojący śnieg Niechaj serce czeka cierpliwie Wiosny, która niegdyś nadejdzie |
|||
2. | Przyrzeczenie by ubiec zmierzch | 06:32 | Show lyrics |
Dawniej biło tu źródło Za dawnych dni, za czasów wiosny Zostało po nim zimne pustkowie ... I po cóż nam dłużej żyć? Złóżmy śluby w cieniu tych drzew W samym sercu tego lasu Przyrzeczenie na wieczność By ubiec śmierć! Już prawie zapomnieliśmy I zboczyliśmy ze szlaków Znaczonych żółto-czerownymi liśćmi Już prawie zapomnieliśmy! Złóżmy śluby w cieniu tych drzew W samym sercu tego lasu Przyrzeczenie na wieczność By ubiec śmierć ! Teraz tylko woń palonego drewna Przypomina nam o tym, co było Gdy mroźna mgła otula nasze serca Wiemy, że Jesień jest blisko. I nic, już nic nie przeszkodzi nam trwać tu wiecznie Nikt, żaden głos Nie zakłóci nam wiecznej pieśni Nigdy, już nigdy Nie ustanie ta wieczna opowieść Nigdy, przenigdy Nie zagaśnie nam blask wiecznego dnia Któż mógł wiedzieć, że źródło wyschnie? Nawet jeśli Wiosna przeminie Źródło trwało poprzez zimy Nie zamarzając lecz dając życie Dzisiaj nawet rzeki już wyschły A ogniska dawno wygasły Któż mógł wiedzieć, że źródło wyschnie? Nawet jeśli świat przeminie Złóżmy śluby w cieniu tych drzew W samym sercu tego lasu Przyrzeczenie na wieczność By ubiec śmierć ! Złóżmy śluby w cieniu tych dni Tuż u źródła rzeki czasu Przyrzeczenie na nigdy By ubiec zmierzch |
|||
3. | Na krawędziach nocy | 07:40 | Show lyrics |
Na krawędziach nocy, gdzie czerwien łamie czerń Odcinając się od nieba,lecz trwając wciąż pod nim Zadając mu śmiertelny cios spośród rannych mgieł Pnie się ku górze drzewo wszystkich dni Na krawędziach nocy, gdzie czerwień łamie czerń Drzewo rozsyła swe korzenie szukając pamięci A jego gałęzie zażarcie walczą z niebem Chcąc wydrzeć mu całą wiedzę o tym, co nadejdzie Lecz niebo nieugięte, trwa cicho bez słowa Żaden grom, żaden wiatr, nic nie zakłóci ciszy Kto stracił pamięć, ten nie przewidzi już swego losu Choćby sprzeciwił się niebu, czasu i całemu wszechświatu I niemy spór trwa przez wieczność Aż wieczność staje się dniem A kiedy świta upór słabnie Gdy światło zdaje się palić oblicze Na krawędziach dnia, gdzie błękit łamie czerwień Zamarł czas gdy uschło wreszcie drzewo wszystich dni Jego pamięć zatonęła gdzieś w spękanej ziemi Jego przyszłość niebo zazdrośnie zatrzymało dla siebie Dla siebie... |
|||
4. | Znikąd donikąd | 03:40 | Show lyrics |
Znikąd donikąd Poprzez kresy początków Korzeniami do nieba Gałęziami do ziemi Wrastając, lecz idąc Nie widząc, lecz czując Umierając żyjąc Dryfując w bezruchu Czas jest jak rtęć Niepodzielny i stały Stały choć płynny Niczym rzeka eteru Zawieszona w bezkresie Uwięziona w przestrzeni Zamykająca się w okrąg Prowadząca donikąd Znikąd donikąd Poprzez początki kresu Gałęziami ku niebu Korzeniami w głąb ziemi Idąc, choć stojąc Nie czując, lecz widząc Żyjąc po śmierci Idziemy w przeciwne strony Czas jest jak lód Podzielony na kry Podzielony, choć spójny Płynący, choć stały Niczym zamarznięta rzeka Uwięziona w korycie Płynąca ku ujściu Wypływająca Znikąd... Znikąd donikąd... |
|||
Side B | |||
5. | Portret nieświadomości | 05:11 | Show lyrics |
Ktoś kiedyś rzekł, że światło jest nektarem Sączącym się z ran nieba, spijanym przez spragnionych Ktoś kiedyś rzekł, że ten nektar jest cykutą Spijaną przez spragnionych, lecz spragnionych klęski. Powiedz, co widzisz gdy światło rani oczy Powiedz, co słyszysz gdy cisza koi uszy Czy tego czekałeś? Czy po to dręczyłeś duszę? Czy czekałeś światłości by móc się w niej zatracić? I czy widziałeś jak niebo krwawi światłem? I czy pragnąłeś skąpać się w nektarze? I czy wiedziałeś, że światło rani duszę? I czy pragnąłeś ranić się świadomie? Nie ma już słów, którym można uwierzyć Las wycięto i upadły wszystkie drzewa A z nimi mądrość, którą pisałeś na ich korze A ich korzenie wyrwano i spalono. Powiedz co czujesz smakując nektar niebios Co czuje twa dusza, gdy opuszcza ją trucizna? I czy widziałeś jak niebo płacze światłem? I czy pragnąłeś skąpać się w nektarze? I czy wiedziałeś, że światło koi duszę? I czy pragnąłeś uzdrowić swoją duszę? Wszak cierpienie jest dumnym szlakiem Kończącym się na skraju świata Tam gdzie niebo tuli do snu ziemię Tam gdzie ziemia sięga aż do nieba. I czy widziałeś jak niebo karmi ziemię? I czy pragnąłeś pożywić się nektarem? I czy wiedziałeś, że nektar daje życie? I czy pragnąłeś znowu żyć jak dawniej? I czy poznałeś nektar, który daje niebo I czy poczułeś, jak oczyszcza duszę? Czy zrozumiałeś że nie mieli racji ci Co mówili że niebo truje ziemię? |
|||
6. | Pogodzony | 06:31 | Show lyrics |
Poprzez ciemność, ku jaśniejącej bieli! Szukając, klucząc pośród drzew Z których każde jest pomnikiem marzeń Które wrosły zbyt głęboko i obumarły w koronie Niebo wreszcie zamknęło się za murem ciszy A może nigdy nie otworzyło bram Każde ziarno, każdy jeden pęd Rósł na darmo, próbując sięgnąć muru... Poprzez ciemność, zostawiając las w tyle Szukając, klucząc w oślepiającej jasności Teraz wiesz, że w świetle można utonąć Teraz wiesz, że światło bezlitośnie ukazuje cały brud Ziemia wreszcie jak dawniej, stała się czysta Wiatr przemiany zwiał ze ścieżki zeschłe liście Las został w tyle, czarny mur między niebem a ziemią A w świetle dnia wreszcie możesz ujrzeć swoją twarz Poprzez ciemność, ku jaśniejącej bieli! Szukając, klucząc pośród drzew Z których każde jest pomnikiem marzeń Które wrosły zbyt głęboko i obumarły w koronie I niech ktoś powie Ile osiągnął, próbując sięgnąć nieosiągalnych bram Bram poznania Murów wiedzy Klęski ambicji Śmierci marzenia Żaden wędrowiec Żaden myśliciel Nie zdołał dotrzeć do kresu nieba Wszak ziemia nigdy nie tknęła nieba Ani za życia żadnego człowieka |
|||
7. | W bieli | 02:24 | instrumental |
(loading lyrics...) | |||
37:51 |
40 nocy grudnia
Members | |
---|---|
U. | Guitars, Bass |
W. | Vocals |
Tracks | |||
---|---|---|---|
1. | Nów | 01:40 | instrumental |
(loading lyrics...) | |||
2. | 40 nocy grudnia | 06:16 | Show lyrics |
Czterdzieści nocy Grudnia Czterdzieści dni bezdechu Nie ma w nas wieczności Nie ma w nas wiary w dzień Oddaliśmy się szarości Nieskończonych szlaków czasu Ponad światem, co tonie w formie Wypierając się idei Pod szarym płótnem bieli Skąpani w brudnym blasku Pośród niezrodzonych gestów Tkamy bezdźwięczną pieśń jutra Czarny grudzień noc za nocą Czterdzieści nowiów nie zrodziło pełni Teraz wiemy, że biel to kłamstwo Dziedziczymy tylko szarość Czarny grudzień noc za nocą Czterdzieści nowiów nie zrodziło pełni Szare świty to dziedzictwo świata Który wzrośnie na gruzach naszych serc Wciąż wołając w bezdnię Sami w niej toniemy Szukając światła tam gdzie gaśnie wczoraj Wciąż czekając bieli Sami spadamy w szarość Szukając barw tam gdzie wyschło jutro Jeśli nów jest świtem Jeśli biel jest nocą Osobliwość w trzewiach czasu niczym rana w tkance świata Jeśli pełnia zmierzchem Jeśli szarość dniem Wtedyśmy sami kłamstwem, które rodzi nasza wiara Czterdzieści nocy Grudnia Czterdzieści dni bezdechu Czterdzieści nocy nowiu Czterdzieści chwil jak wieczność English: Forty nights of December Forty days of apnoea There is no eternity in us There is no faith in day We’ve given ourselves to grayness Neverending trails of time Above the world, that sinks in form Renouncing the ideals Under the gray canvas of white We’re immersed in dirty lustre Among unborn gestures Weaving the soundless song of tomorrow Black December, night by night Forty new moons did not birth no full moon Now we know, that white is a lie We inherit only grayness Black December, night by night Forty new moons did not birth no full moon Gray dawns, that’s a heritage of the world That will rise upon ruins of our hearts Still calling into no-day We’re drowning in it Searching for the light, where it disappeared yesterday Still waiting for the white We’re falling into grayness Searching for colours, where the tomorrow dried If the new moon is the dawn If the white is the night Singularity in the entrails of time, like a wound in the tissue of the world If the full moon is the twilight If the grayness is the day Then we’re a lie ourselves, born by our faith Forty nights of December Forty days of apnoea Forty nights of new moon Forty moments as an eternity |
|||
3. | Bezdech | 07:45 | Show lyrics |
Drżąca cisza śmierci Delikatna niczym szron Tka bezgłośne nuty żalu W katatonicznym zapomnieniu Drżąca cisza śmierci Najwspanialsza z wszystkich muz Tkaczka niemych dźwięków strachu Wstrzymanego siłą dechu Drżąc obłok życia Ulotny niczym pieśń Uchodząca w górę niebios Ku zimnemu Słońcu w ciszy Zwiewne sieci nitek mrozu Niczym kruche ścieżki losów Lśnią śród śniegów w blasku zimy Zatrzymane w w chwili wdechu Delikatne nici życia Zawieszone w niepewności Która niczym szron o świcie Zdaje się zniekształcać wizję Nieruchome nitki trwania Nawet czas wstrzymuje oddech By ich sięgnąć z czcią kapłana Gotowego złożyć się w ofierze Najmniejszy oddech Najmniejszy obłok życia Skazi wnętrza świątyń czasu Gdzie panuje niema biel Drżący obłok życia Ulotny niczym myśl Niech uleci w bezkres niebios Ciągnąc przezeń mroźną smugę Delikatne nici życia Zawieszone w niepewności Która niczym szron o świcie Zdaje się zniekształcać wizję Nieruchome nitki trwania Nawet czas wstrzymuje oddech By ich sięgnąć z czcią kapłana Gotowego złożyć się w ofierze W bezdechu zimna jasność Niezrodzonej chwili Trwania w stałym ruchu Wstrzymanego życia Drżąca cisza śmierci Zastygłego czasu Tka bezgłośne nuty mrozu Pieśni o lśniącym blasku chłodu |
|||
4. | Ostatni śnieg | 06:41 | Show lyrics |
Niebo rodzi gwiazdy Tkając je ze snów i marzeń Z pragnień i lęków Z zawiedzionych nadziei Gwiazdy giną rozbijając się o ziemię Niczym szklane urny drogocennych marzeń Ich esencja zaś wsiąka w ziemię Czyniąc ją wciąż chłodniejszą Gdy zamarza więżąc na wieki Widmowe ptaki pragnień Gdy ostatnia gwiazda spadnie Rozbijając się o ziemię Jej fragmenty ulecą z wiatrem Niosąc się w dal nicości Gdy ostatnia gwiazda świtu Okaże się zwiastować noc Nie czekajmy więcej dnia Po co wszak tak dręczyć duszę Niczym ostatni śnieg Tak ostatnia gwiazda biała Opadnie z łabędzią gracją By umrzeć w dusznej toni klęski Niebo rodzi gwiazdy Ziemia je zabija Ziemia rodzi życie Niebo je odbiera Kruche serca ptaków Lśniące w mroku świtów Topnieją w mgnieniu oka Pod ciepłem drżących dłoni Ostatnia gwiazda świtu Ostatnie ptaki marzeń Ginące w przestworze życia Jak ostatni śnieg Bez wiosny |
|||
5. | Czarna szadź | 06:40 | Show lyrics |
Czarna szadź pokryła Czarne pąki wiosny Życie zdławione w zalążku Zmrożony świt w wieczności Wstrzymane tryby świata Skurczonego w dłoni czasu Zamkniętego w szklanej kuli Beznamiętnie trwającego Załamane światło życia Odbite w otchłań dziejów Załamana przestrzeń losów Nieskończonych, zamarłych w szadzi Na zawsze Na nigdy W czarnej bieli Utraconych świtów Biała szadź pokryła Białe pąki wiosny Chociaż czerń przechodzi w biel Światło wciąż złamane w locie Zatrzymana młodość Niezrodzony dech Szadź Ze szczytów parhelium Rzuceni w brzask podsłońca Uwięzieni w szadzi życia Która wciąż nie chce tajać Niczym światło w okowach mrozu Tańczymy czekając zmiany Lecz zmiana to ułuda Gdy szadź zaledwie zmienia kolor Niezrodzeni Nigdy nie rozkwitniemy Zatrzymani W blasku świtu swoich żyć |
|||
6. | W chłodnym blasku ciszy | 05:09 | Show lyrics |
Pod horyzont dnia i z nad niebios nocy Ostrza tnące błękit Potłuczone lustra światła Nad horyzont zimy Świetlista obręcz mrozu Uwięziona w lekkiej mgle Niczym odblaski życia Przez horyzont świateł Królestwo martwej ciszy Poranionej chłodnym blaskiem Słońca W błękitnej bezdni Nieważkie smugi bieli Zmrożonej, uwięzionej Znikającej w dali czasu Dryfujemy W toni nieistnienia Zapomnieni Nieważcy niczym światło W kojących objęciach Chłodnego Słońca stycznia Odrodzenie, zapomnienie Przestrzeń tonie w ciszy Odwieczny bezruch Zabija dźwięk i czas Każdą lotną myśl Przytłaczając ją swym blaskiem |
|||
7. | Pod lodem | 05:10 | Show lyrics |
W mętnych wodach rzeki wspomnień Opadłych w toń bezczasu Bije tętno dawnej chwili Niczym zagubiona gwiazda niebios Zimna gwiazda pośród lodów Czarne świty niemocy ducha Apatyczny bezdech trwania Czarny świt dla nocy życia Zagubione na krach czasu Światło wspomnień niknie w toni pogrążając się pod ciężkim lodem By dryfować z nurtem rzeki czerni W mętnych wodach czarnej rzeki Poczerniałych od popiołów Na spalonych mostach życia Tli się iskra dawnych cierpień Zasnute dymem wspomnień Zimne Słońce zamraża wody Martwe gwiazdy płyną z prądem Beznamiętnie czekając kresu czasu Nie ma ujścia rzeka czerni I bezdenna jest jej toń Dzień mętnieje w mgnieniu chwili Pogrążając się pod lodem Dryfując ku powierzchni Samotna ginie przeszłość Kiedy góra okazuje się być dnem Gdzie spoczęło całe światło Dryfując ku odmętom Umiera wszelki blask przeszłości Dno tej rzeki to grobowiec Światła które zdusił czarny lód W czarnej toni rzeki czerni Bije tętno zmarłej bieli Jak świątynia martwych losów Sanktuarium klęski ducha Nie ma ujścia rzeka czerni I bezdenna jest jej toń Jej odmęty to stan ducha Gdy pogrążasz się pod lodem |
|||
39:21 |
40 nocy grudnia
Members | |
---|---|
Original line-up | |
Band members | |
U. | Guitars, Bass |
W. | Vocals |
Tracks | |||
---|---|---|---|
1. | Nów | 01:40 | instrumental |
(loading lyrics...) | |||
2. | 40 nocy grudnia | 06:16 | Show lyrics |
Czterdzieści nocy Grudnia Czterdzieści dni bezdechu Nie ma w nas wieczności Nie ma w nas wiary w dzień Oddaliśmy się szarości Nieskończonych szlaków czasu Ponad światem, co tonie w formie Wypierając się idei Pod szarym płótnem bieli Skąpani w brudnym blasku Pośród niezrodzonych gestów Tkamy bezdźwięczną pieśń jutra Czarny grudzień noc za nocą Czterdzieści nowiów nie zrodziło pełni Teraz wiemy, że biel to kłamstwo Dziedziczymy tylko szarość Czarny grudzień noc za nocą Czterdzieści nowiów nie zrodziło pełni Szare świty to dziedzictwo świata Który wzrośnie na gruzach naszych serc Wciąż wołając w bezdnię Sami w niej toniemy Szukając światła tam gdzie gaśnie wczoraj Wciąż czekając bieli Sami spadamy w szarość Szukając barw tam gdzie wyschło jutro Jeśli nów jest świtem Jeśli biel jest nocą Osobliwość w trzewiach czasu niczym rana w tkance świata Jeśli pełnia zmierzchem Jeśli szarość dniem Wtedyśmy sami kłamstwem, które rodzi nasza wiara Czterdzieści nocy Grudnia Czterdzieści dni bezdechu Czterdzieści nocy nowiu Czterdzieści chwil jak wieczność English: Forty nights of December Forty days of apnoea There is no eternity in us There is no faith in day We’ve given ourselves to grayness Neverending trails of time Above the world, that sinks in form Renouncing the ideals Under the gray canvas of white We’re immersed in dirty lustre Among unborn gestures Weaving the soundless song of tomorrow Black December, night by night Forty new moons did not birth no full moon Now we know, that white is a lie We inherit only grayness Black December, night by night Forty new moons did not birth no full moon Gray dawns, that’s a heritage of the world That will rise upon ruins of our hearts Still calling into no-day We’re drowning in it Searching for the light, where it disappeared yesterday Still waiting for the white We’re falling into grayness Searching for colours, where the tomorrow dried If the new moon is the dawn If the white is the night Singularity in the entrails of time, like a wound in the tissue of the world If the full moon is the twilight If the grayness is the day Then we’re a lie ourselves, born by our faith Forty nights of December Forty days of apnoea Forty nights of new moon Forty moments as an eternity |
|||
3. | Bezdech | 07:45 | Show lyrics |
Drżąca cisza śmierci Delikatna niczym szron Tka bezgłośne nuty żalu W katatonicznym zapomnieniu Drżąca cisza śmierci Najwspanialsza z wszystkich muz Tkaczka niemych dźwięków strachu Wstrzymanego siłą dechu Drżąc obłok życia Ulotny niczym pieśń Uchodząca w górę niebios Ku zimnemu Słońcu w ciszy Zwiewne sieci nitek mrozu Niczym kruche ścieżki losów Lśnią śród śniegów w blasku zimy Zatrzymane w w chwili wdechu Delikatne nici życia Zawieszone w niepewności Która niczym szron o świcie Zdaje się zniekształcać wizję Nieruchome nitki trwania Nawet czas wstrzymuje oddech By ich sięgnąć z czcią kapłana Gotowego złożyć się w ofierze Najmniejszy oddech Najmniejszy obłok życia Skazi wnętrza świątyń czasu Gdzie panuje niema biel Drżący obłok życia Ulotny niczym myśl Niech uleci w bezkres niebios Ciągnąc przezeń mroźną smugę Delikatne nici życia Zawieszone w niepewności Która niczym szron o świcie Zdaje się zniekształcać wizję Nieruchome nitki trwania Nawet czas wstrzymuje oddech By ich sięgnąć z czcią kapłana Gotowego złożyć się w ofierze W bezdechu zimna jasność Niezrodzonej chwili Trwania w stałym ruchu Wstrzymanego życia Drżąca cisza śmierci Zastygłego czasu Tka bezgłośne nuty mrozu Pieśni o lśniącym blasku chłodu |
|||
4. | Ostatni śnieg | 06:41 | Show lyrics |
Niebo rodzi gwiazdy Tkając je ze snów i marzeń Z pragnień i lęków Z zawiedzionych nadziei Gwiazdy giną rozbijając się o ziemię Niczym szklane urny drogocennych marzeń Ich esencja zaś wsiąka w ziemię Czyniąc ją wciąż chłodniejszą Gdy zamarza więżąc na wieki Widmowe ptaki pragnień Gdy ostatnia gwiazda spadnie Rozbijając się o ziemię Jej fragmenty ulecą z wiatrem Niosąc się w dal nicości Gdy ostatnia gwiazda świtu Okaże się zwiastować noc Nie czekajmy więcej dnia Po co wszak tak dręczyć duszę Niczym ostatni śnieg Tak ostatnia gwiazda biała Opadnie z łabędzią gracją By umrzeć w dusznej toni klęski Niebo rodzi gwiazdy Ziemia je zabija Ziemia rodzi życie Niebo je odbiera Kruche serca ptaków Lśniące w mroku świtów Topnieją w mgnieniu oka Pod ciepłem drżących dłoni Ostatnia gwiazda świtu Ostatnie ptaki marzeń Ginące w przestworze życia Jak ostatni śnieg Bez wiosny |
|||
5. | Czarna szadź | 06:40 | Show lyrics |
Czarna szadź pokryła Czarne pąki wiosny Życie zdławione w zalążku Zmrożony świt w wieczności Wstrzymane tryby świata Skurczonego w dłoni czasu Zamkniętego w szklanej kuli Beznamiętnie trwającego Załamane światło życia Odbite w otchłań dziejów Załamana przestrzeń losów Nieskończonych, zamarłych w szadzi Na zawsze Na nigdy W czarnej bieli Utraconych świtów Biała szadź pokryła Białe pąki wiosny Chociaż czerń przechodzi w biel Światło wciąż złamane w locie Zatrzymana młodość Niezrodzony dech Szadź Ze szczytów parhelium Rzuceni w brzask podsłońca Uwięzieni w szadzi życia Która wciąż nie chce tajać Niczym światło w okowach mrozu Tańczymy czekając zmiany Lecz zmiana to ułuda Gdy szadź zaledwie zmienia kolor Niezrodzeni Nigdy nie rozkwitniemy Zatrzymani W blasku świtu swoich żyć |
|||
6. | W chłodnym blasku ciszy | 05:09 | Show lyrics |
Pod horyzont dnia i z nad niebios nocy Ostrza tnące błękit Potłuczone lustra światła Nad horyzont zimy Świetlista obręcz mrozu Uwięziona w lekkiej mgle Niczym odblaski życia Przez horyzont świateł Królestwo martwej ciszy Poranionej chłodnym blaskiem Słońca W błękitnej bezdni Nieważkie smugi bieli Zmrożonej, uwięzionej Znikającej w dali czasu Dryfujemy W toni nieistnienia Zapomnieni Nieważcy niczym światło W kojących objęciach Chłodnego Słońca stycznia Odrodzenie, zapomnienie Przestrzeń tonie w ciszy Odwieczny bezruch Zabija dźwięk i czas Każdą lotną myśl Przytłaczając ją swym blaskiem |
|||
7. | Pod lodem | 05:10 | Show lyrics |
W mętnych wodach rzeki wspomnień Opadłych w toń bezczasu Bije tętno dawnej chwili Niczym zagubiona gwiazda niebios Zimna gwiazda pośród lodów Czarne świty niemocy ducha Apatyczny bezdech trwania Czarny świt dla nocy życia Zagubione na krach czasu Światło wspomnień niknie w toni pogrążając się pod ciężkim lodem By dryfować z nurtem rzeki czerni W mętnych wodach czarnej rzeki Poczerniałych od popiołów Na spalonych mostach życia Tli się iskra dawnych cierpień Zasnute dymem wspomnień Zimne Słońce zamraża wody Martwe gwiazdy płyną z prądem Beznamiętnie czekając kresu czasu Nie ma ujścia rzeka czerni I bezdenna jest jej toń Dzień mętnieje w mgnieniu chwili Pogrążając się pod lodem Dryfując ku powierzchni Samotna ginie przeszłość Kiedy góra okazuje się być dnem Gdzie spoczęło całe światło Dryfując ku odmętom Umiera wszelki blask przeszłości Dno tej rzeki to grobowiec Światła które zdusił czarny lód W czarnej toni rzeki czerni Bije tętno zmarłej bieli Jak świątynia martwych losów Sanktuarium klęski ducha Nie ma ujścia rzeka czerni I bezdenna jest jej toń Jej odmęty to stan ducha Gdy pogrążasz się pod lodem |
|||
39:21 |
40 nocy grudnia
Members | |
---|---|
Original line-up | |
Band members | |
U. | Guitars, Bass |
W. | Vocals |
Tracks | |||
---|---|---|---|
1. | Nów | 01:40 | instrumental |
(loading lyrics...) | |||
2. | 40 nocy grudnia | 06:16 | Show lyrics |
Czterdzieści nocy Grudnia Czterdzieści dni bezdechu Nie ma w nas wieczności Nie ma w nas wiary w dzień Oddaliśmy się szarości Nieskończonych szlaków czasu Ponad światem, co tonie w formie Wypierając się idei Pod szarym płótnem bieli Skąpani w brudnym blasku Pośród niezrodzonych gestów Tkamy bezdźwięczną pieśń jutra Czarny grudzień noc za nocą Czterdzieści nowiów nie zrodziło pełni Teraz wiemy, że biel to kłamstwo Dziedziczymy tylko szarość Czarny grudzień noc za nocą Czterdzieści nowiów nie zrodziło pełni Szare świty to dziedzictwo świata Który wzrośnie na gruzach naszych serc Wciąż wołając w bezdnię Sami w niej toniemy Szukając światła tam gdzie gaśnie wczoraj Wciąż czekając bieli Sami spadamy w szarość Szukając barw tam gdzie wyschło jutro Jeśli nów jest świtem Jeśli biel jest nocą Osobliwość w trzewiach czasu niczym rana w tkance świata Jeśli pełnia zmierzchem Jeśli szarość dniem Wtedyśmy sami kłamstwem, które rodzi nasza wiara Czterdzieści nocy Grudnia Czterdzieści dni bezdechu Czterdzieści nocy nowiu Czterdzieści chwil jak wieczność English: Forty nights of December Forty days of apnoea There is no eternity in us There is no faith in day We’ve given ourselves to grayness Neverending trails of time Above the world, that sinks in form Renouncing the ideals Under the gray canvas of white We’re immersed in dirty lustre Among unborn gestures Weaving the soundless song of tomorrow Black December, night by night Forty new moons did not birth no full moon Now we know, that white is a lie We inherit only grayness Black December, night by night Forty new moons did not birth no full moon Gray dawns, that’s a heritage of the world That will rise upon ruins of our hearts Still calling into no-day We’re drowning in it Searching for the light, where it disappeared yesterday Still waiting for the white We’re falling into grayness Searching for colours, where the tomorrow dried If the new moon is the dawn If the white is the night Singularity in the entrails of time, like a wound in the tissue of the world If the full moon is the twilight If the grayness is the day Then we’re a lie ourselves, born by our faith Forty nights of December Forty days of apnoea Forty nights of new moon Forty moments as an eternity |
|||
3. | Bezdech | 07:45 | Show lyrics |
Drżąca cisza śmierci Delikatna niczym szron Tka bezgłośne nuty żalu W katatonicznym zapomnieniu Drżąca cisza śmierci Najwspanialsza z wszystkich muz Tkaczka niemych dźwięków strachu Wstrzymanego siłą dechu Drżąc obłok życia Ulotny niczym pieśń Uchodząca w górę niebios Ku zimnemu Słońcu w ciszy Zwiewne sieci nitek mrozu Niczym kruche ścieżki losów Lśnią śród śniegów w blasku zimy Zatrzymane w w chwili wdechu Delikatne nici życia Zawieszone w niepewności Która niczym szron o świcie Zdaje się zniekształcać wizję Nieruchome nitki trwania Nawet czas wstrzymuje oddech By ich sięgnąć z czcią kapłana Gotowego złożyć się w ofierze Najmniejszy oddech Najmniejszy obłok życia Skazi wnętrza świątyń czasu Gdzie panuje niema biel Drżący obłok życia Ulotny niczym myśl Niech uleci w bezkres niebios Ciągnąc przezeń mroźną smugę Delikatne nici życia Zawieszone w niepewności Która niczym szron o świcie Zdaje się zniekształcać wizję Nieruchome nitki trwania Nawet czas wstrzymuje oddech By ich sięgnąć z czcią kapłana Gotowego złożyć się w ofierze W bezdechu zimna jasność Niezrodzonej chwili Trwania w stałym ruchu Wstrzymanego życia Drżąca cisza śmierci Zastygłego czasu Tka bezgłośne nuty mrozu Pieśni o lśniącym blasku chłodu |
|||
4. | Ostatni śnieg | 06:41 | Show lyrics |
Niebo rodzi gwiazdy Tkając je ze snów i marzeń Z pragnień i lęków Z zawiedzionych nadziei Gwiazdy giną rozbijając się o ziemię Niczym szklane urny drogocennych marzeń Ich esencja zaś wsiąka w ziemię Czyniąc ją wciąż chłodniejszą Gdy zamarza więżąc na wieki Widmowe ptaki pragnień Gdy ostatnia gwiazda spadnie Rozbijając się o ziemię Jej fragmenty ulecą z wiatrem Niosąc się w dal nicości Gdy ostatnia gwiazda świtu Okaże się zwiastować noc Nie czekajmy więcej dnia Po co wszak tak dręczyć duszę Niczym ostatni śnieg Tak ostatnia gwiazda biała Opadnie z łabędzią gracją By umrzeć w dusznej toni klęski Niebo rodzi gwiazdy Ziemia je zabija Ziemia rodzi życie Niebo je odbiera Kruche serca ptaków Lśniące w mroku świtów Topnieją w mgnieniu oka Pod ciepłem drżących dłoni Ostatnia gwiazda świtu Ostatnie ptaki marzeń Ginące w przestworze życia Jak ostatni śnieg Bez wiosny |
|||
5. | Czarna szadź | 06:40 | Show lyrics |
Czarna szadź pokryła Czarne pąki wiosny Życie zdławione w zalążku Zmrożony świt w wieczności Wstrzymane tryby świata Skurczonego w dłoni czasu Zamkniętego w szklanej kuli Beznamiętnie trwającego Załamane światło życia Odbite w otchłań dziejów Załamana przestrzeń losów Nieskończonych, zamarłych w szadzi Na zawsze Na nigdy W czarnej bieli Utraconych świtów Biała szadź pokryła Białe pąki wiosny Chociaż czerń przechodzi w biel Światło wciąż złamane w locie Zatrzymana młodość Niezrodzony dech Szadź Ze szczytów parhelium Rzuceni w brzask podsłońca Uwięzieni w szadzi życia Która wciąż nie chce tajać Niczym światło w okowach mrozu Tańczymy czekając zmiany Lecz zmiana to ułuda Gdy szadź zaledwie zmienia kolor Niezrodzeni Nigdy nie rozkwitniemy Zatrzymani W blasku świtu swoich żyć |
|||
6. | W chłodnym blasku ciszy | 05:09 | Show lyrics |
Pod horyzont dnia i z nad niebios nocy Ostrza tnące błękit Potłuczone lustra światła Nad horyzont zimy Świetlista obręcz mrozu Uwięziona w lekkiej mgle Niczym odblaski życia Przez horyzont świateł Królestwo martwej ciszy Poranionej chłodnym blaskiem Słońca W błękitnej bezdni Nieważkie smugi bieli Zmrożonej, uwięzionej Znikającej w dali czasu Dryfujemy W toni nieistnienia Zapomnieni Nieważcy niczym światło W kojących objęciach Chłodnego Słońca stycznia Odrodzenie, zapomnienie Przestrzeń tonie w ciszy Odwieczny bezruch Zabija dźwięk i czas Każdą lotną myśl Przytłaczając ją swym blaskiem |
|||
7. | Pod lodem | 05:10 | Show lyrics |
W mętnych wodach rzeki wspomnień Opadłych w toń bezczasu Bije tętno dawnej chwili Niczym zagubiona gwiazda niebios Zimna gwiazda pośród lodów Czarne świty niemocy ducha Apatyczny bezdech trwania Czarny świt dla nocy życia Zagubione na krach czasu Światło wspomnień niknie w toni pogrążając się pod ciężkim lodem By dryfować z nurtem rzeki czerni W mętnych wodach czarnej rzeki Poczerniałych od popiołów Na spalonych mostach życia Tli się iskra dawnych cierpień Zasnute dymem wspomnień Zimne Słońce zamraża wody Martwe gwiazdy płyną z prądem Beznamiętnie czekając kresu czasu Nie ma ujścia rzeka czerni I bezdenna jest jej toń Dzień mętnieje w mgnieniu chwili Pogrążając się pod lodem Dryfując ku powierzchni Samotna ginie przeszłość Kiedy góra okazuje się być dnem Gdzie spoczęło całe światło Dryfując ku odmętom Umiera wszelki blask przeszłości Dno tej rzeki to grobowiec Światła które zdusił czarny lód W czarnej toni rzeki czerni Bije tętno zmarłej bieli Jak świątynia martwych losów Sanktuarium klęski ducha Nie ma ujścia rzeka czerni I bezdenna jest jej toń Jej odmęty to stan ducha Gdy pogrążasz się pod lodem |
|||
39:21 |
Band ascii art
..........................................................,,,........................................................... .........................................................,,,:........................................................... .........................................................:,,............................................................ .........................................................;,............................................................. ..........................................................:,............................................................ ........................................................,:...,.......................................................... ...................................................,;:,.,:,.,,.......................................................... ..................................................,+,.....,:::..,,...................................................... ...................................................:;:,.,,,,,:;,,,::.................................................... ..........................................,:,,..,::;;:::,,...,+....,,................................................... .............................,...........:;,...,:;:,.....,::;;,,.,....,+....,............,.............................. ............................,:...........,:....,;,.....,::,....,:,,,...,,...,;.....,:,...,,............................. .............................::.,.,:......;+,....,,,.,:;,...,,,,,:,.,.......;;.....,:,..,,.............................. ...............................,;:,,.......:*?+:,.,,,,:;+,....,::,..,.....,::...:;::,.,................................. ..............................,.,,;*?+;,.....,:;;;;;:,.;;S:.,**+,.:;::,,,....,*?*+:..................................... ...................................,*%?%?:..........,;;;;%:.*%;*+?+,.......,+?%%;,,..................................... ....................................;S;+%#?:..,.,:,,.:?++,..:?**%*.....,.,+%S%?S+....................................... ...............................,,:;*#?;+*#%*,,:,...::?%;......:*?*...:*;:*%S%**?S%+:,................................... ......................,:;+*??%S######SS?%@S*..,;;::?S%,.........;?++%*:.+SS#+***S#@#SS%?**++;;:,........................ ...............,::;+*%?+;:,,,,:;?%S%%SS#@@%,...,+**%S,...........+##?...?%#S*??%##@#%*+?***+;;;+*?*+;:,................. ...........,:;++;;**?:,..........,+%???%S%.,:....;*S+.............S%;...??SS*?+:*#S+,.;,,.......,:+%*??++;:,............ ........,;+;:+:.:*;*:.......,......+?+*S%;..:++:,+%#:.....,:;.....*%:...?%S#::;?*S*,..:,,........,,;?;+;,;+;;;,......... .......;+:,.;:..;;:;..,.,..........,;:*%*:...,+S#S%S+......:;.....*?,...%%%#?..;SS:...:....,,......,;;,;,.,;,:;+:....... .....:+:...,;...::::,,,,,,...:.....,;.+%*+.....*S*+%%.....:?::....?*,:,:+*%S#%,,%%...,:;++++;,,,::,,,;.,:..::..,;;,..... ....++,.....:,..,,,:,,.:::;:,::,,..,:.*S**:.:+?%*.,%S*,..,**.....+?,,,,...+%%SS;?%::*?%%*++++;:::,.:,:..,..::....,+;.... ..,**,......,:,......::,,,.:;:;*?*:,,.*S+;*???*;...:%%?;:+%+*;:;*%:.,....,.:??SSSS?%%*S;.......;,..,,...,.,:......,+*,.. ..+*:.........,,....,...,,..,,.,;?S%:.*%+;S?*;,.....:S++?%%?+**%*,.+,....,:.,*+S#S?%*+?,.......,,,.......:,.........*+.. .:++.....,,,.,..:,.,...,:,.,,..,,,%S?.*S*,+??+,,.....*?;+??;:+%?..;*.....,+..;;:%%?S?;*,,,.......,,,,..,,..,,,......:+;. .+;;..........,..:.,..,:,.::...::;?S*.*S%,.+*S*,.....*%;.+%,.;%+:*%,,....*+..;,.*%?%S;::,..,,,,....,::,;.,,....,....,;+. .::;...,........,;.,,.,....,,:+++%S+,.%SS%+:+%##?;,.,%%;..;:.+%?%?+.;,,;??,.,:..+*:*%?*:.,,.,.,..,,.,::;............,+;, .;,+...,,,.....,;:..,...,,:,;**%S#:..,S##%;.:+*S###S#S?+.....+%%,,,:?++?S,.,,...;?:.+???;..,,,,,...,:.,+:,......,...,;:, .:.;:...,,,,,,,:,..,.....,,*?**S#;.,.;@%:.,,,..*%?%####%;:,..+%%+;;+;**%*,,:;:..;?:..;%*?;;,,,:,...,..,,:::,,,,,,...;,:, .,,.::.......,,,....,......+%S?#S.,:,??,...,:,,+%SS%?%SS*;,..+??S++;*??S*..:;,..:?::,.?*?S%..,,,...,...,..,,,......::.:. ..,..:,...,...,......,.....*%%%SS.:;,%,,,,,.,;+%S?*S*:S;.:;::???+*%;,*S#S:.:+,,.:?;::.+??S#,........,.............,,.,.. ......,,.......,...........*????S:,;:?,.++,.:?%%*,.**,%...::;+?:.,%,..:%#S*;+;::;?++,:%%%##,........,.............,..... .......,............,......+;+???%?+;?;;*++*%%?;...;*.*.....,:*...*,....;?##%*++;%*++SSSSSS......................,...... .....,.....................;:.;*?%SS#@@SSS#S+:.....;*.+......:;...+,......,;*??*?%%#S?;:;*?........,.............,.,.... ...........................:,...,,;S%%*:,,?:.......,*.,,.....,,..,;.............:%%S,.....+........................,.... ...........................:.......;?*....+.........:;........,..:...............*?+......;............................. ...........................,.......,;+....;..........,,.........,................;::......,............................. ...................................,::....:...........,........,.................:::.................................... ....................................,,....,.......................................,:.................................... ....................................,,....,........................................,.................................... ....................................,................................................................................... ........................................................................................................................
........................................................................................................................ ........................................................................................................................ ........................................................................................................................ ........................................................................................................................ ........................................................................................................................ ........................................................................................................................ ........................................................................................................................ ........................................................................................................................ ........................................................................................................................ ........................................................................................................................ .................................................................................................................,..,... ..................................................................................................,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, ..................................................................................................,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, .............................................................................,,,..................,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, ....................................................................,,,,,,,,,,,,.................,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, ...........................................................,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,................,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, .......................................................,,,,,,,,...,,,,,,,,,,,,,,,,,..............,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, ..................................................,,,,,,,,,,,,,...,,,,,,,,,,,,,,,,,..............,,,,,,,,,,,,,,,,,:,:,:: ...........................................,,,,,,,,,,,,,,,,,,,.....,,,,,,,,,,,,,,,,,............,::::::::::::::::::::::: .......................................,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,........,,,,,,,,,,,,,:,............,::::::::::::::::::::::: ..................................,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,..........,,,,,,:::::::,............,::::::::::::::::::::::: ..............................,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,.........,::::::::::::::............:::::::::::,,,,,,.,..,,. ............................,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,:..........::::::::::::::,...........:;;;::,,................ ..........................,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,:::,.........:::::::::::::::...........:;;:.................... ..........................,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,::::::::.........:::::::::::;;;;:..........,;:..................... ..........................,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,::::::::.........:::::::::::;;;;;...........:,..................... ..............................,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,:,...,,...,::::::::::::::::................................. ............................................,,,,,,,,,,,,,,,,,....,,....,,,,,,,,,,,,,,,,,................................ ........................................................................................................................ ........................................................................................................................ ........................................................................................................................ ........................................................................................................................ ........................................................................................................................ ........................................................................................................................ ........................................................................................................................ ........................................................................................................................ ........................................................................................................................ ........................................................................................................................ ........................................................................................................................
..............................................................................................................................................................,..................... .......................................,,........................................................................................................................................... .......................................................................................,,.,............................,;::,,,,,.................................................... ....................................................,:..........................,*+::;.+?+%:...........................:,,::,,::.,.................................................. ..............................................,,::;;;:,,,,,,,,,.................:+*+*:;*+*%*........................,..,,,;;:,,.,:,.,.......:,...................................... ...........................................,:;::,,:::,,,.,,,,................,:;*S;?:,?*++?*,,,...........................,,,,,,,,,,;:,,,..,+,...................................... .....................................:+:,:,:;;;;;;:,..,;+;;,.................;%*%?+;.,;*;;;+*++,............................,:;;:::,:;;:;,:::,::,...,;:............................. .....................................,,::::;::;;:,....,:;::,................:;?%?+*....,+,.+?%#;............................:;;:::.,::::;;+;,.,,.,:;;,.............................. .......................................,,;:;+:::::,.,,,,...................;?*++;*;.....,,.,;?S%:...........................:;+::,::,..,;;;;,..,*+:,................................ ..................................,:+,,;,,;++:,,,,,,;++;;,.................+?+?:,,,.....,+:,.;%%+.........................,.:++;;;;;;,:+;;:::;*++:.................................. .................................,,:*;;+;+;,::;:::::;:;;+:;,...............+%*;.:+:,.....,:+::*S?.........................,:;+;:,,:+;;;::,.,::?+.................................... ............................:*,..,,:+:*+;,,;;;+;..,:;:..,,,,...............,?S;.;+;,.......:,;+??,........................;+;:,.,..:;:;::,,+;;;::,.................................. .............................:;,,,...:+;:++;:+;+*::,.:::,...................+%*..*,..........;;?*............................,;;;,.,,,:,,::;,.,,,;.................................. ................................:;:...,..:+;+;;+*;:,,+;*:...................;#?,,,...,*?,....,?*+........................,;::,,::....,,:;;,,:;;;,,.................................. .................................:;::.::.;:,,:;:,....,,,,,..................,+S++,..,*S@%...,*?+;.....................,:::;:;::........,...,;;:,..,:?;.............................. ...................................:+,+,.::,.,.,....,,,,,.,,.,,:............;%?%?;..+*?@@?..+*S%;....................,::;:,..,::;;;+++;;;;::::;+?S##*............................... ..........................,,.........,;,,;.....,,...::,:,:;:,:;:.............+##S?+:?+S@#@;?S@%,.......................,:;+??%%??%%SS##@#@@@@@@@S?;,................................ ..........................:%?+::,,,,:;+*%S%%SSSS%%*+;;::;:.,,.................:S@S#S*?S#@#S@@*.....................:;+%*;+%@SSSSS@@@#@@@###%%*;,.............,...................... ...........................:?#@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@%%???????+;;:,,..............,%#@@#S#@@@@@*..................,;+?+;*@*S%@#S%%*;;+:::;:,,.......................................... .............................,:+??**+*#S??%%?S##@@#@@##??*?*?%%*;,..............,#S#@@#@@@@S................,;+S%**?+#@@#%*,.........,,,,,,,,....................................... ........................,,,,...................,,+??S#@@@?*?:++?S?;,.............:#%#@@@@@@+..............:+*???#?%@#@S;,:,.,..,:::,.:;+++:;:,...................................... ...........,.......;*;:::;+**++;,.::::;::;::::;;:::..,*?%@%S??:,;*#S+,............*@@#@@@@@,............,*?:?;?*###?+:.,:;;:,,,,,:,.,:;;;;.......................................... ...........:;++:,,.,+???*?????**+;?%%%*?%??*****;+;;+,...;?%@@S%*,**?S+,..........,#@@@@@@S...........,;?++?*%#@@#+..,,,,,,::::,,,,.:;::::,......................................... ............,;?%??*+;;*??S%%%%?**??*?*;;;;;:;+*??*+;+;:,,,..+#@##S#%?%SS:..........*@@@@@@%..........,*+.;S@@@@?;,.::::..,,:,;?*???*;;+;,........................................... .......,.......:?SS#%??%?%%??%%**;:,...,:;+++???*?*+;++;;*;,.,;#@@#S?*?S#*,........:@@@@@@?.........+??%?%@@@@?.....,,::,,,:.;+????%**+++;:,........................................ ......,??+;:,....,;?%??%%%???*;,....:*%%%%%??????**+++*++;;*+:.:?#@#S##S%S%,.......,@@@@@@?........+#++#@@@@%;..,,.::,,..........,;**??%%%*++:...................................... .......:?%%%*?*;:,.:***%%%??;.....:%###SSS%%*?%?*++*****+;++*+*:.:@@@@@#?*SS:......,@@@@@@?......,?%S###@@@#:...:*::,:,............,+%???S#%*+::.................................... ........:*???%SS%?%??*?S@#*,....,?S#S###S%%???S?*+:::,::;;;;++*::,;S@@#%?%?%%;.....,@@@@@@%.....,%S*?%@@@@%:....,,,....,,,,.........,:*??*?%%?%*+,.................................. .........,+?%##S#@#S%???S%,....:SSSS??%%%?**+;**?*?*;:,......::,,..,S@@@@@@SS%;....:@@@@@@#,....*S*?S#@@@%......,....:++;*++;:.........,+*****???*+:................................ ..........,+?SS%S#S%S%?%S,....,S@SSS????%????+:,:;;;+*++;:,.........,?@@@@@##S?;...;@@@@@@@+...;%%?%@@@@%:..........,+;;;+?%%?+,.........:+***++++++*;,............................. ............:???%SS%%%?S?.....%#S@@@%*;+;:;++++,...;%@S?**+*,.........*@@@##S#%%;::%@@@S?@@@+:+??S#@@@@?...........,***;;;+%*%S%;..........:*?**++:,,::,............................ .............,++*?%S%%*S*....;@S?SS%S?+,.......,..+@@@#%*;;%?,.........+#@@@######@@@@@*:?@@@@###@@@@@@:...,:,,....;*+S;;?S@S?###+,,,,......,;**+;++,............................... ..............,:+**???*S*....*#SSS???*%?*:,......+@@@@#+,::?#;........,:+@@@@#@@@@###SS;?+?%**S@@@@@@@%;:::::,,,...*+;;;?##?%?S?#?+:;::::,:,,.,+***+;:,............................. ................,+?*?**??,...?%?%%???%????*;....?@@@@@%:;;:?#+......,:++?#@@@@#S@#S?;++*SS++*#@@@@@@@@?*;,.........:*;;:+S#+%*?%%SS%:,:;;+*?**+;+;;;++::,........................... .................,:**;*?%+...*%??%%?????%???*;.+@@@@@@@?;;;*%*.....,;+?%S@@@##???S##@#;+*+*;S@@@@@@@@@@#%?+;:,,.....+++:;S??%??%%%%@S:..,:;+?????**;::,::........................... ...................,;;+?%%;..+??%%*;;+*?????**;#@@@@@@@S;+;;?*;++*?SSS%%%%S@SS**;+?*S%:*S#%?;S@@@@@@@@@@@@@@@@#SS%*;+*;;+%*%%S%?%S###%:....,:+*****?*+:,............................ ...........:::.......,:+??%*,,?S??*+;:,,;++**+S@@@@@@@#@%*+:?S%#@@@@@#%%S#@@#%???***SSS@@@@@@@#SSS#@#@@@@#@@@@@S?+,.+;:;+%?S%%?%??%%%S?:.....,:++++**?*+;::,........................ ...........,;+++::,...,:;*?%*:;%??*::;::,..,,;#@@@@#@@@@#++*%S,,,+???%S@@@@@@###SS*+?S@SS#@#%??SS#@@#S**?+,:;:,.....*;*+?S%SS%+??S%?SS#?,.......,:;+;+******;:,..................... ..............,+?**+::,..:**??*%%**+,..,,....?@@@@##S@@@#?+**%?......:%#@@@@@@@?#@##S?%####*%SS@%%@@#%**:*.........,S%%%S%#@#??S%@S*%SS@?,........,:++++++*?+**,,................... ................;+*+:;*+;::;***???*+:.,.....;@@@@@###@@@@#%*+%%+,,..,+?%@@@@@@#S##?#@@S##@@@@#%?S@@@S#S%;*:,.......*?*+S%S#@#S%#%?S#%SS?#?..........,++;;;:;+****;:................. ..................,;;+??*??*******?*+:*+:...S@@@@@@@@@@@@@#%;**%+*;,.:;*S?S@@@#S??S@#@SS*?S#@@@@@@@@#?#S;:........;+;;+SS#S?##S#%S?#@S#%?%*,....:.....;;:+,.,,:;;+*+;,.............. ....................,;??*?%????*?****++*+;.;@@@@@@@@@@@####?%;?%?+***;;,;+S%@@@#?SS##@#+:;;###@@@@@@@?*#.........:*,?*?@##S?#@@@#@@%%@%%S%S+......,;;,::;;,,.....,,:+;.............. ......................:+*?%?%%%??**+*;++;+,%@@@@@@@@@##S%##?*;+?S;;;+?*;.*;;?@@@@@@@@#?,,;;%#@@@@@#%S::+........,?:;+?###%%?S@@@@#@@S%SS?SS?,.....::::::;;;:,,...................... ........................,;+?%%???***+;?:*,?@@@@@@@@@@SS#S@@#S%+*%?.,:;*+;*,.;S@@@@@@S**+,,;SS@@@@#?:;.:.........+*+;+%@@#%?%@@@@@@S#@SS%S##%*.......:,..,:;+;:,..................... ...........................:*?%??**?*+%:#,*@@@@@@@@@@@@@@SS##S?*%S:...,++;,:::?%@@##?*+%+,?#*#@@@;.............++:+:%@@@#%S@@@@@@@@@@SSS%S@##:.............:;;:,.................... .............................,;*+**+*;*,*+;@@@@@@@@@@#@@@#SSS##*?#%,.....,..,,.*##@##%?*+:*SS#@@S+;,..........;?**?S@@#@@@#@@@@@@@##@@SSS%%SS?.......,;,.....,:;;:,................. .................................,,;%++,:*;@@@@@@@@@@@@@@@S%S@@S*%S%:........,+?*?#@?+SS:,+#S#@@?+%??+;,....,+%??%@@@@@@@@@@@@@@@@@@###@%%S#%#;.......:;........,;+;,............... ...................................+%;,..:+@@@@@#@@@@@@@@@SS#@S%??%%S+...,;+*??+;?S@@S?+;+%S@@@S+,:;++?**+:+%%SSS#@#@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@#S%@@#S,........,;:........,:,.............. ...................................**;....;@@@@@@@@@@@@@@@@#@@@#S#??SS*:+**;+,.,.+%*@S****?%S@@+:....,::+;+*%S#@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@#@#SS##*.........,:,........................ ...................................;S:....?@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@##%S?+;::....,..+??##?*++?S@@%?:....,,....,,;*%%@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@SS#SS@#:...........,,,,.................... ....................................*;....*@@@@@@@@@@@@@#@@@@@@@@@?;:......,,..:,;*%S@@@#%@@@@??,..............:?##@@@@@@@@@@@#@@@@@@@@@@@##@#S#%.............::,,.................. ....................................,*.....*@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@#+:..............:%?%##SSS####%*,...............;S#@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@#S#@@*..............,:,,................ .....................................+:.....+@@@@@@@@@@@@#@@@@@S:+,...........,...*%?SSS%S#%SS%;.,:,....,......:+?@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@##S@@#@+...............,,................ .....................................*%,.,;+.;#@@@@@@@@@@S@@@@S:,+.......,:;:,,...,*?%S%S##S%%*,.,,,....:;;,.,,*??%%S@@@@@@#@@@@@@@@@#@@#@@S##S##S?................................. ....................................:@@*.,::,,,?@@@@@@@@@@@@#*:,.,.....,;;,,.......,*%?%%%##%*;...........:??%+%S%%*+S@@@@@@@@@@@@@@@@@@S%%##@SS@SS,................................ ....................................;@@#;,.::;..;S@@@@@@@@S+,........,;?,...........+**+%%+*?*:..........,+*@*+*?%%?;;?#@@@@@@@@@@@@@@@@#SS%@####@@?................................ ....................................%@@@#:..,;:.:+?#@@@#?:.........,:+%?...:*;......++?++*??;+,......,*%,:*+@:,,:;+?*:;?@@@@@@@@@@@@@@@@@@S%####@##S,............................... ...................................;@##@@#,.,:,;:,;*%#*,.......,,,;**##:,..;?;.......*;+++:%,+.......,+*+?**@#+;;+;*+;;,;#@@@@@@@@@@@@@@@@#?%SS###@#*............................... ...................................%@@@@@@S,..,+:,:;+:::......:+;+*S@@S+;;,.,,,,.:;:;*:+;+++::..,..,+?++??%@#@@*,;:;;:::,:S@@@@@@@@#@@#@@@@#%#S#@#@S?,.............................. ..................................;@@@@@@@@S,...,+*:.,:.....:+++*%@@@@@?*+*;;;;,:+?%*;;*:;*:::.:?*;:;*+*%?S#S@@@%:,;:;;:+:;S@@@@@@@@@@@@@@@#S@#@###@?;.............................. ..................................S@@@@@@@@@#+...:.......,:;++?S@@@@@@@@#;+++*??S#*?++++*;?+*+**+?#@S####SSSS@@@@#*:.,,;;;::%@@@@@@@@@@@@@@@S?S@@@##?*.............................. .................................+@@@@@@@@@@@@S+,......,:;*??SS@@@@@@@@@#*+:+;;;**;++?+;+??*?%*+*S#S####@#%S@@@@@@@S+..:;:,,,:?#@@@@@@@@@@@@@#%#@@@#S?:............................. ................................,#@@@@@@@@@@@@@@#?+,,,+?%##S%S%@##@@@@@@@%*:**:+*+*?;?*+;?*+***??S?%SS#@#%?S@@@@@@@@@S:...:;::.,?@@@@@@@@@@@#@@S#@@@@S*,............................ ................................+@@@@@@@@@@@@@#@#S%%%%#@@@S%%###S@@@@@@@@?%?*?**?*++*+*%+:?%;++???SS###@S%S%#@@@@@@@@@S:..;,.:,..:#@@@#@@@@@@@#S#@@@@S*;............................ ...............................,#@@@@@@@@@@@@@#@#SSS%S@@@S@SSSS%S@@@@@@@@%%?+?%#S#%S#%S?:,?%S**?;.+@@@@@@#%#SS@#@@@@@@@S::..:;;...,?@@#S#@@@@@#S%@@@@@?+,........................... ...............................+@@@@@@@@@@@@@@#@S#S%S@@@S%%#@#SS#@@@@@@@@#?S%?%%#S??*++?S%?*++++?+.#@@@@@#S@#%?%%S##@@@@%;..,,:+:,..*@@#?S@#@@#S#?#@@S#++........................... ..............................,S@@@@@@@#@@@#S#%SSSS%S@#SS%??%%###@@@@@#@@@##S?%%#:,,;;:;@##,....+?;++%#@@#%@@#%S@S%S##@@@S*:,..:++;,.+@@#?#@S#@##@%#@@@??,.......................... ..............................+@@@@@@@@#@@@S%S#%%%#SS#S%*?;;SS##@#@@@@@@@@@?*;+?S+:*%%S##+###%?*++?...,+S@S#@@@S#S#@@@S####S*;;,,:,;,.+@@#S@@%S#S##?#@##**.......................... .............................,#@@@@@@@@@@@S%S%%##S@##@@*?+:.:*#@@#@@@@@@@%+;++;%SS##@@@@#:#@@@#*+#S*:.,,,;SS##@SS?%S#S%?%?SS::+**;,:,:,;S@S%#S%?#%SS##SSS%,......................... .............................*@@@@@@@@@@@SSS@#S@#SS?#%??;,...:#S@*#@@@@#;:+:;?#@@@#SS%S@#:#@%+;?##@@#%;::.:?SS@@#S%S##%%%;;?;..,;*%+::.:;?####@#S#%S##SSS*+......................... ............................,@@@@@@@@@@#%?##S###SS+%**?:......;*+,#@%*%,,+:;%SSS#@@###@@%;+::?#@@@@@@##?:..,;#S@@%####%S%;.,,.....:%%+,+:.,,::;*?#@#@SS#S*%,........................ ............................%@@@@@@@@#@%%#@@#@@#%*?+??,...........;+:?,.:,+S@#%SS####%%??%?SS?%#@@@#@###S+..,+S##+*?#%:,,...........**:,....,,,:;;++?#S#S%%+........................ ...........................;@@@@@@@@@@S?#@#@##%+?***+,.......,:::::;?+,,.;S######SSS+*S##@S@@@S;S##S@@#@@@+;;:::::+;;:;;++;:.........+;...,:;;:*@S#S%S@%#SS?,....................... ..........................,#@@@@@@@@@#SSS@@#?%??*+,........,;+;,;::::::::*SSS@@##S#;;#@@S;;@@#@;+###@@#S*:,.,,...,%@##%%?*???*:......,;+,.,:++;.*@@@##@S%##S*....................... ..........................?@@@@@@@@@#?*S@@%*%??*:.........,?+++;;;++;;,..,.,:?##@?S.S@@@%.,#@@@*:@#@S?:..,;+%+...,;?%##@@#S%%SS?:......:*:,++:+;:%##@@S@S@@S?;...................... .........................+@@@@@@@@@#?S%S#S%?*++,..........+?***+;+*S%?+;,*%+..,;%SS;*@@@?..?@@%:?@?+++,;*%##?,:,...,;+?%S#@@@#SS%+......,;:;+:*:;,+###SS%#@#**...................... ........................:@@@@@@@@@S%%S;###%*,...........,+??;,.......:;*;,?#%:...:+***?S;..*S*+*?::+?S###S*;:;*;.....,;+*?S#@@@##?;.......,:::;;;;:*%#@S#%@#%%;..................... ........................%@@@@@@@@%*%@;*##%;,..........,;*+,.....,;+*+;,...,:*S?,.,.,;*+++;:++;;++?S#S%+:,..,::,,.......,+**%@@@@@??,...........,:;+;*@##@#S@#%*,.................... .......................+@@@@@@@#S+%#%++*:,..........:+;:...........,;?S?;,...:?%+*%*:::,,,,:;*S@@@S+,,;;;,.....,........,;+*?#@@@%%;.............,:+@@S#S#S#S??;.................... ......................:@@@@@@@@@*%@#?:............,;;,................,*#S+,...:?%?%SS??+*?%#@@#%*:,;;;:..,,;+;:.,;:......,;**S@@@%+...............,+S######@#?%,................... .....................,%@@@@@@@#?S@*+;..........,.,+:....................:?S%+,...,*%%SS#S%S%@@?;?%,,...:+;::;:...,:,.......:+**S@@@;.................,*%##@@@##?+................... .....................*@@@@@@@@SS@;...............*;..........,,,..,,,....,;?SS*,....:;++**?%@*,?S*,.,:;;,..,,:+?%S%S*;......,;*?S@#,...................,*@@#@@@%%,.................. ....................:@@@@@@@@@#?:...............,%....,;:,...,:::,,;:,,....,;?S#?;:?*+**?%#@S*,;*::.,,,,;?%%?***?S#@@#,.......:*?#@:.....................*@##@@#?*.................. ....................%@@@@@@@S;:.................;S,..:,,+;,......,.:,;:......:+?SS?%%#@##@#%?S:.,,:;*?%%?+:,,?S%*::::,,........;*%@*......................+#@%@@SS:................. ...................:@@@@%S%?,...................,#%;:;+;,,,::,,......,.....,,:,++*%#SS?S@@@???%+*##S?;:,,..,,+;::;;;;;,........,*%##,......................;S**@@#?................. ...................%@@@*,+;,.....................?@#%?*++;:,,,,,...........,;+*,;****?*?%#S?*+S@#?:..:;;**;**??%*++............,?%%S;............,,...........,?@@#;................ ..................,@@S*..........................,?@@SS?*+:::,,:,,...,..,....,;:.+;:,.,*?S??*%S+,.:;;+??%SS@@###%?+:,,.........,%%%S+............:*?+:..........+@##,............... ..................;#?;............................,?@###%%*;;:,:::,..,::;,,....,::,.,+*%S??+?+,:;+?%?%@@@@##@#SSSSS*;,..,;:;++*%###S,..............;SS?;,........;#@?............... ..................,,................................+@@@#@#S%*;;;;:,,..........,:::.,%SS?++%*:;;;**?%#@@@@@##%%%%?*????++;??S#@#@@S:................,?S%S+,.......:?S,.............. .....................................................;#@@@##@#SS?*+++;::,.,?**+**??**?S?*%@@S%??++++++++*?%%SSS%%%%??%?%#S###@#S#%:..................,??S@S:........,............... ......................,,,,,,,,,:::::::,,::::::,.......:%@@@#S#@@@@S%%??**+:+;+++*****%S##@@%;::;*?*?*+;::,.,,,,,:;;;;;+**%SSS#S%*,....................:%?@@#:....................... ...................,+;;;;;;;;:::;:::+++;+;;:;::.........;#@@@@#####@@@@@##S%%%%%%SS##@@@#%+:;+S@#SS##???*???*:,;??%***???%SS#%*:.......................?%S##%,...................... ....................,::;;;;;;::::;++**++**++;;::,:,......,?@@@@@@@##@@@@@@@@@@@@@@@@@@#?++*?%S#@@@#%***??**+*%S#@@@@@@@@@SS#;..........................+%%S##;...................... ..................,:::;::;;;;::::::,;;;;;+;;;:,,,,,........;S@@@@@@@@@@#@@@@@@@@@@@@#%+;;*%@@@#%?*+++++++++*?%%%%*%?SSS%?S*,...........................*%%#@@?...................... ...................,:+:*+:;;*;;;:;;;;;+;+++++;:,............:S######@@@@@@@@@@@@@@#?*:+%#@@#%?+:;;++;;;;+;++*;;;+*++?++%#S,...........................,SS#@@@%...................... .....................,:;++;*?+;;+*+++;****++*++**+:::,,,,,,.:??%#@@#@@@@@@@@@@@@#SS?SS@@@@#SS%?%%%?**+;+*****???%?%S#SSSSS,...........................*S%%###*...................... .........................,.**+?%S@SS##@##@#####%?*+;;;++++;,,%???%S##@@@@@@@@@#S%%#@@@@@@@###@@@@@@@@@@@@@@@##S%S%S#S%%*+?,.........................,*%%%S##S,...................... ..........................;*S#@#SS#@@@@@##@@##@S*+;::;:;;;;;,*????***?SS#@#SS#S#S@#@@@@SS?%S%*?SSS##@@@#S#@@@@@@#S???*+++?,........................:?%%%S##S:....................... ......................:;++*+%S##SS#######@#@@S%*+;;:::;:;;:;:;:++*?**?SSSSS?????SSS##%%%?%S%?*%%S%%%%S#SS%SS#S#@@S#+;++++*:.....................,;?%%S#@##S:........................ ....................,,,:+%#S%?*#@@@SSSSS####@#SS%+;;::;;;,..,*;::::;+##%%%?**S??%%?%%%?????*+**?%??%%%%%SSSS%?%SS%*;+++++*:......,:,.......,,:;+?%SS###S%+,......................... ....................+*+*S@@@##S#@@@@@@@####%%%S@#S*;;;;;;,,.,+;;+;+*%%S?**???S%%%?*+***???*++**??**++***??%%%%*?%SS?*;;;+*:......,;?%%%??????%%%?SSS#%*;,........................... .....................,+?SS@@#@@@@@##@@@@#@##S%#@@#%%;;+;,;;:,++???%%??%%??%%%?%SSSS#%%%%%?%##@####SSS???***?S%+***%S@?;++*;.........:+?%SS#####?????+,.....:;:,::::................. .................,..:,::..;+*@@@@@@@###@#@####@#S#S%++?+:+*;.+SS%?*?**????%%#S%%S#S#SS%%%?%S@@@@@@@@@@@#S%?*%%;*?*S@#S?+++:.............,,:::::,,.......,:,,::,:,................... .................+:,*,:++....:?#@@@@@@###@#S##@@SS?%%*++;;::+?@S??*%%?%???S%#%?????%??%S%?%%S##@@@@@@@@@@##S%?***%S%%?%S**:................:;;::,,,,,,:;:,,,:::;,................... .................,;;;+..;;;*;*%###@@@@#####SS##@SS?*::,,:;+**?#?**+%%%%%?**++;++;;++***??%%?%??%#@@@@@@@@@@@@%%?*#%+???##S?+:,.......,::;+?%%*++;:::;;;;:,,,::::,................... .....................:;,;+:S@@@@#S#@#@@##SSS%#%**+;:.,;**?????S++*%???+;++;:,::;:;;;++**???%%**?%#@@@@@@@@@@@@#?%%*+*??S@@@#%?+:.,:;;++;;;?%%?*??***?:;++:,,;;;:,.,,................ ......................,::;+%*;%??SSSS#@#SSS*%S;,..,;**?%%S%??*%*+S%*%:,,,,,,;;;+;;;;;++**???%??????%#@@@@@@@@@@@%%?*;;;%@@@@@S%%**+;+*??**+%S%%%%%*?*++??*+::::;;::,................ ........................,,:;**%%S####S#@#%?%%?+,,;**??%%%?*+;::+;;?%:.........,::;::;++;+**??**??%%?%#@@@@@@@@@@S??S?+*@@@@@@S%%?%S#@@#S%SSS@#SSS%%#%????*:::::,..,,................ ......................,,,+*+**%%?SS%%#S##%?%*++;***?%%??**;;::::,.,:.....,......,:;:;;;+;;+****????S%?SS@@@@@@@@@@%S@%@@@@@@@@#SS%??S@@@@@@@@@@@@@@@#%%+:.,,,,,,:::,................ ......................::::;*%S?%%S##%%%%##S%??**%SSS????*+;:?+;,:+:.:+.,*++.+,.::.,;;:+*+;:;***?????S%%SS#S@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@%?*?S@@@@@@@@@@@##***+**%;;+::,................... ......................,:;;;+#S#%S?#@######S?*???SSS%??**+;;,*+;.+*:,*,.+*:,:?::?,,;**:+**;;;***???%%S#SS##@@@#@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@#S%%??#@@@@@@@@@@%?**?*++;,:.:;+;:,............... ...................,,,::;;;;;??+%S#@@@@@#SS+;+%%?%%?*++?++;;::,,:::,,,,:,..::..:,,:,;;+**;;+****??%%%%SS##@SSS#@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@##%*%@@@@@@@@%;;*+*:::,.,+:+;:,................ ...................,;:,,,,+??%SS#@@@@#@@##?**?S#S%?+++?;+;*?+:,?,++.++....;+++++;::+:;++;;;;+**??%%#S%%S@@@@@S#S#@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@#S%SS####@#?%?%?*+:::::;+,................... .....................,::++%#@@@@@@@@@@@@@@######%**+;??*?;**+;:*::.,?:,,,:*;+:?+;,%;+;+++++**??%%###SSSSS##@@@#@#%%S%%SSSS##@@@@@@@@@@@@@@@S???*???%???*++;;+,,,,,.................. ....................,:;;;;;;++*%SS%###@@#####S%?**+**;;*****+*+++*++;;++++;++;;:,.,,,,:;;;;;++;+**+*++*++*???????????*????%S%?%?%S##S@@@%*%%#S%%?*+;;:;+++;+*??++;.................. ...................................,,,::,,.........,,,,,,,,,,,,,,,,,,...................,,,,,:;;:;;;;;;::++;:::,,,.........,.,::+*?**?%?:.,,++*+++++++;;....,,,,,,.................. ...................................................,.......,..............,,...................................................,....................................................
Here you can inquire, learn, read lyrics, find collection albums, cassettes, vinyl, cd's. This database makes it easy to find objects to buy in a store such as ebay, amazon, alibaba, etc.